Góry to pasja niezależna od pór roku, chociaż nie wszyscy lubią, gdy jest zimno i marzną dłonie, szczególnie, że w obecnym czasie, przy sanitarnych obostrzeniach turysta nie może liczyć na ogrzanie się w cieple schroniska. W sytuacji dużego zanieczyszczenia powietrza miast i wsi, góry i lasy stanowią enklawę, w której można przewentylować niedotleniony organizm oraz przewietrzyć głowę zaprzątniętą sprawami dnia codziennego. Członkowie Koła PTT w Oświęcimiu indywidualnie lub w małych grupkach również w chłodnych miesiącach korzystają z dobrodziejstw górskich wycieczek.
Kiedy w drugiej połowie listopada (21 XI) dmuchnęło w górach bardziej mroźnym powietrzem, Gosia i Jacek ruszyli na szlak z Zawoi Wełczy przez słoneczne i nieco zmarznięte Pasmo Jałowieckie. Dzięki temu buty nie zatapiały się w błocie, a piękna pogoda pozwoliła podziwiać królewski majestat Babiej oraz błyszczące w słońcu Tatry Bielskie. Zwieńczeniem dnia był zachód słońca oglądany ze szczytu Jałowca.
Pod urokiem Babiej Góry pozostał Witek, który 25 listopada (środa) znów wstał bardzo wcześnie, żeby cieszyć się dniem o wschodzie słońca.
Chmury i duża wilgotność powietrza nie przeszkodziły piątce chłopaków (Jacek, Witek, Wojtek, Bartek i Radek), żeby 28 listopada (sobota) spenetrować zaśnieżone drogi i bezdroża Beskidu Śląskiego. Wyruszyli oni bez szlaku z Brennej, żeby przemierzyć Beskid Węgierski oraz zawitać na szczycie Klimczoka i Trzech Kopców.
2 grudnia (środa) w dolinach panoszył się smog, tymczasem w Tatrach, gdzie bardzo wcześnie dotarli Witek i Adam, była cudowna przejrzystość powietrza! Panowie wystartowali z dna Doliny Chochołowskiej, aby przemierzyć wokół niej całą grań od Grzesia przez Wołowiec, Starorobociański Wierch po Ornak. Czyste niebo, kilka centymetrów śniegu pod stopami, a im wyżej tym cieplej. Jedynie silne podmuchy halnego dawały się we znaki. 12 godzin 25 minut w drodze. Czy warto było? – zobaczcie na zdjęciach.
Ciepły wiatr wiejący z południa przyniósł odwilż i sprawił, że kilka dni później w górach niewiele już było śniegu, a przynajmniej w Beskidzie Małym, gdzie Jacek z Gosią przemierzyli znakowane i nieznakowane ścieżki, prowadzące przez Gancarz, Leskowiec i Łamaną Skałę, podziwiając na koniec dnia przecudowne obrazy na niebie, malowane przez słońce chowające się za horyzont.
12 grudnia (sobota) na dole znów pełzało zamglone, niezbyt czyste powietrze, a w górach można było nacieszyć się pięknymi widokami. Tego dnia Joasia, Witek i Wojtek za cel wędrówki obrali Beskid Żywiecki, a konkretnie Mładą Horę, Rycerzową i Bendoszkę. Czas spędzony aktywnie w pięknym otoczeniu zaowocował lepszą kondycją, dobrym humorem oraz doskonałymi zdjęciami.
To, rzecz jasna, nie cała przedświąteczna, górska aktywność członków Koła Oświęcim, tylko tych, którzy zechcieli podzielić się wrażeniami z wycieczek. Można wybrać kanapę i ciepły koc albo ruch na świeżym powietrzu. My wybieramy to drugie.
M.D.