Beskid Wyspowy przestaje być zapomnianym przez turystów archipelagiem górskich wysp. Staje się pasmem docenionym ze względu na swoje niezaprzeczalne walory, szczególnie w taki pogodny dzień, jakim była niedziela 21.05.2023r.
Nasza grupka melduje się rano w podgórskiej Zbludzy. Ruszamy niebieskim szlakiem wiodącym na Modyń (1029 m n.p.m.) od południowej strony. Krótko, ale intensywnie podchodzimy do przysiółka Kosarzyska. Pola uprawne i łąki odsłaniają pierwsze rozległe widoki. Na granicy lasu schodzimy ze znakowanej ścieżki i obieramy kierunek na Małą Modyń. Ta część wędrówki nie należy do łatwych. Idziemy najpierw wzdłuż urokliwego potoku, później jego dnem. Mała Modyń okazuje się być zadziorna i trudno dostępna. Robi się bardzo stromo, najwygodniej byłoby iść na czworakach. Napinamy mięśnie, sapiemy. W końcu góra łagodnieje i stajemy na szczycie. Zasłużyliśmy na odpoczynek, więc pałaszujemy drugie śniadanie.
Po smacznej przerwie na Małej Modyni podążamy na nieco wyższy, siostrzany szczyt – Modyń. Drewniana wieża widokowa, która znajduje się tam od 2021 r. z inicjatywy Gminy Łącko to przysłowiowy „strzał w dziesiątkę”. Wieża czyni z tej góry, okrzykniętej Górą Zakochanych miejsce charakterystyczne. Tutaj można zakochać się w samych górach. Długo patrzymy na wszystkie strony świata, rozpoznając poszczególne szczyty, co ułatwiają tablice umieszczone na wieży.
Z Modyni schodzimy stromo czarnym szlakiem na ukwiecone, słoneczne obniżenie terenu. To osiedle Wierzyka, stanowiące przesmyk między kolejną, niewysoką wyspą. Szybko podchodzimy na jej zalesiony grzbiet. Żołądki przypominają, że potrzebują następnej porcji energii, więc pod szczytem Cichonia aplikujemy sobie kolejny jej zastrzyk. Na skraju lasu, schodząc z Cichonia znowu zatrzymuje nas cud – panorama. Coraz wyraźniej rysują się Tatry, blisko wznosi się Mogielica oraz Łopień. Mieszkańcy przysiółków, które mijamy wybrali sobie piękne miejsce do zamieszkania.
W okolicy Przełęczy Słopnickiej opuszczamy znakowany szlak, aby zejść z powrotem do Zbludzy. Spoglądamy w bok na wielorybi kształt Modyni. Po drodze odkrywamy jeszcze posadowione dość wysoko kolejne osiedla ludzkie oraz zadbane, kamienne lub drewniane kapliczki, które spotykamy właściwie w każdym mijanym przysiółku na naszej trasie.
Gdyby podsumować w kilku słowach naszą siedmiogodzinną, majową wędrówkę po Beskidzie Wyspowym brzmiałoby to tak: ciepło, słonecznie, zielono, kwieciście, panoramicznie i po prostu fajnie.
M.D.