Wycieczka „programowa” Oddziału Krakowskiego PTT na Halę Krupową, 19/20 X 2013.

Wybierając się na tę wycieczkę nie mieliśmy – jako grupa – skrystalizowanej wizji tego co chcemy przeżyć. Mieliśmy nadzieję że obecność przy wspólnym stole w schronisku, spędzenie razem noclegu czy wreszcie spacer na Policę pomogą nam wydobyć z nas rezerwy entuzjazmu drzemiące pod szorstkim czasem obejściem.

W moim odczuciu, wycieczka programowa się udała. Gwiaździsty zlot (bo i z Sidziny, i z Juszczyna – Polany, a na drugi dzień też w różnych kierunkach) zgromadził 13 osób, łącznie z małą Antosią, które spędziły szereg godzin na rozmowie i planowaniu kolejnych przedsięwzięć. Czy okażą się one możliwe do realizacji? Czy nie zabraknie rąk do pracy albo nóg do spacerów? Zobaczymy.

ogolne32

W moim odczuciu bohaterami tego wyjazdu byli wszyscy – bo i obie Basie i Marylka które przemierzyły (wraz ze mną) szlak i pomimo pójścia „na przełaj” odnalazły drogę i dotarły do czerwono znaczonej, grzbietowej ścieżki jeszcze kawał przed Okrąglicą. Także Robert z Maćkiem i rodziną Myśliwców idący z Sidziny, tak zresztą jak Marzena z Pawłem. I Justyna z Nikodemem którzy pomimo pracy i późnej pory zdecydowali się dołączyć do nas wchodząc już po ciemku…

Rozpoczęliśmy dyskusję – wcale niełatwą. Ale, wydaje się, że potrzebną. Jak każda wspólnota wymaga kanalizowania dobrych i złych emocji, tak my znaleźliśmy nasze „ujścia” właśnie w tym, żeby sobie powiedzieć co było do tej pory dobre i warte kontynuowania a co wymaga zmiany lub udoskonalenia. Nie wiemy dokąd nas to zaprowadzi. Ale wierzymy, że spędzenie czasu razem, tak jak za czasów spotkań nad Morskim Okiem czy rajdów Collegium Physicum, nas zjednoczy.

Z pewnością nie chcielibyśmy, aby PTT stało się jakąś korporacją albo – na drugim biegunie – gromadą dziwaków. Można jednak zauważyć, że byliśmy weselsi mogąc się odezwać do kolegi w schronisku, pośpiewać na szlaku, zachwycić widokiem czy wymienić pogodne uwagi. Myślę, że optymizm powinien się udzielić z czasem szerszej grupie osób o ile będziemy kontynuować nasze „dzieło”.

Z zabawniejszych historii, koledzy nieopatrznie wsadzili mnie do sali 10-osobowej, pomimo mego ostrzeżenia że emituję dźwięki podczas snu. Robert i Maciek to wytrzymali, ale postronni, jak potem się okazało, imali się różnych sposobów na uciszenie mojego sennego crescendo. Po moim definitywnym przebudzeniu atmosferę rozładowałem kostką czekolady wręczoną ofiarom nocnego koncertu a Robert skomentował to tak, że i oni będą musieli odwiedzać stronę PTT Kraków aby wiedzieć, w którym schronisku w dany weekend NIE nocować.

Miejmy jednak nadzieję, że PTT nie zgromadzi dużego „elektoratu negatywnego” i jeszcze nie raz, może w liczniejszym gronie, spotkamy się na szlaku. Dziękuję Wszystkim i do zobaczenia!

Doktorek