W ostatni wtorek spotkaliśmy się po raz pierwszy w tym roku na Traugutta 4 aby omówić sprawy bieżące (tu rej wodził Prezes Michał) oraz wysłuchać prelekcji naszej klubowej koleżanki z Myślenic, pani doktor Antoniny Sebesty, na temat tożsamy z treścią jej najnowszej (omówionej na tym forum wcześniej) książki pt. „Etyka i ethos ludzi gór“.
Prelegentka streściła większość rozdziałów książki swojego autorstwa a następnie sala przeszła do dyskusji. Poruszyliśmy kilka tematów, m.in. widniejącego w Statucie PTT sformułowania „humanistycznych postaw wobec gór“. Dla jednych był to apel o umacnianie świadomości turystów podróżujących do serca Tatr, dla innych wezwanie do zaprzestania popularyzowania Morskiego Oka tak, aby nie było tam gawiedzi oczekującej 1,5 godziny w kolejce po piwo. Pozwolę sobie wyrazić własne zdanie na ten temat w poniższych kilku akapitach.
Pod wpływem słów koleżanek z oddziału, Basi i Marylki, skłaniam się ku opcji edukowania tych wędrujących do Morskiego Oka czy w Dolinę Kościeliską, Chochołowską, na Giewont czy Kasprowy Wierch. Nawet ci ludzie mają swoją wrażliwość i starczyłoby ją jedynie ukierunkować a energię skanalizować np. w postaci zachęty do uczestnictwa w akcjach sprzątania Tatr czy Beskidów. Nadzieją jest młode pokolenie któremu można zaoferować członkostwo w imprezach kołowych czy branie udziału w konkursach (wiedzy, reportażu, fotografii…) na temat różnych aspektów przebywania w górach i odbierania ich fenomenu.
Wydaje się, że Tatry są dla wszystkich a uniwersalizm piękna polega na tym, że wrażliwi ludzie (z tzw. gustem) są w stanie je percepować. Ciężko byłoby odróżnić, poza marginalnymi przypadkami, czy dany człowiek taką zdolność posiada i na ile jest podatny na jej rozwijanie. Najlepiej byłoby, gdyby gór nie traktować jako dobro konsumpcyjne ale przeprowadzać w nim jedynie bezkrwawe, np. fotograficzne, łowy.
Istotne dla samorozwoju w górach jest np. odkrycie, że nasz organizm tętni rytmem przyrody, niezależnie od przekonań czy religii jakie reprezentujemy. Jeśli nasz pobyt nie sprowadza się jedynie do odurzania się alkoholem w schronisku – ma sens. Natomiast niewielka ilość piwa w pięknej scenerii jest również czymś pociągającym, byle nie było ono spożywane w jakiejś tłumie i zgiełku w którym nikną odgłosy przyrody. „Do bez-tęsknoty i bez-myślenia/Tęskno mi Panie“ (C.K. Norwid)
Można zaryzykować tezę, że ludzie wrażliwi mają tendencje do „outsideryzmu” i unikania tłumów. Jeśli ktoś uważa że pobyt w Tatrach to ściganie się po Zakopiance i zaśmiecanie szlaków, rozmowy przez komórkę nad uchem spragnionych ciszy innych przybyłych to faktycznie – lepiej niech posiedzi w domu, idzie na dyskotekę czy do baru na dobry obiad. Jego powołanie jest inne i góry go wyraźnie nie interesują.
Czy nie istnieje przypadkiem coś co można nazwać naturalną selekcją? Tj. że ktoś kto wraca w góry jest już na nie uwrażliwiony i podlega temu pozytywnemu procesowi? A ten kogo one raz czy dwa razy znudzą już nie przyjedzie i spróbuje czegoś innego?
Niech każdy odpowie sobie samemu. I umieści na tej „skali humanizmu“ siebie. Dla jednego góry to adrenalina, dla innego – refleksja nad bezruchem drzew lub swobodą szybujących na kominach termiki ptaków. Albo dostojna podróż koleją czy zimowa, świąteczna sceneria wnętrza schroniska. Jeśli natomiast ktoś ma ochotę zastanowić się szerzej nad etycznymi zagadnieniami wędrowania po górach – niech sięgnie po książkę naszej oddziałowej pani filozof Antoniny Sebesty „Etyka i ethos ludzi gór“.
Doktorek