Jak Pilsko z Romanką pożenić czyli relacja z wycieczki koła Oświęcim – 17 maja 2015 r.

Na szczycie Pilska

Na szczycie Pilska

„…Pilsko miał się żenić z Babią Górą, ale upił się przed ślubem i czapkę zgubił. Niższego i wzgardzonego przez Babią wzięła za męża Romanka…” (z najstarszych gadek góralskich). My także, podobnie jak starzy górale żywieccy, chcieliśmy pożenić Pilsko z Romanką. W niedzielę, 17 maja wyruszyliśmy z Sopotni Wielkiej, aby przejść dość długą drogę, wiodącą przez krainę pięknych hal beskidzkich. Początkowo niebo zafundowało nam drobny kapuśniaczek, ale dzięki dobremu towarzystwu dostrzegało się tylko pozytywy takiej wędrówki: soczystą zieleń liści, kwitnącą jabłoń, krople deszczu na trawie. W okolicach Hali Malorka, zupełnie odmiennej od hiszpańskiej Majorki, niskie chmury rozproszyły się i odsłoniły górski pejzaż. Dość szybko dotarliśmy na Halę Miziową, gdzie czekali na nas Ania i Marcin, którzy późnym wieczorem poprzedniego dnia zameldowali się w schronisku, podziwiając na koniec dnia cudny zachód słońca.
Po pokrzepieniu ciał i rozmowach o górach przy porannej kawie, przyszła pora na strawę duchową. W czasie Mszy św. w schronisku, Marcin pełnił rolę lektora i psałterzysty. W takich kameralnych warunkach, w otoczeniu gór, Słowo zawsze lepiej do nas dociera.
Zaraz po Mszy, po wyjściu ze schroniska z nową energią ruszyliśmy ostro pod górę, spoglądając czasem na masyw Romanki, na której mieliśmy się znaleźć za parę godzin.
Na szczycie Pilska, pomimo słońca, przebijającego się przez chmury, Tatry ledwie rysowały się w oddali. Nieco lepiej widoczny był szczyt słowackiego Wielkiego Chocza i grań Wielkiego Rozsutca. Osłonięci przed wiatrem kosodrzewiną, objadaliśmy się domowym ciastem, ale w przeciwieństwie do orawskich zbójników, którzy dawnymi czasy raczyli się tu winem, piwem i gorzałką, my zadowoliliśmy się herbatą i wodą mineralną.
Tutaj nasza grupa podzieliła się na połowę. Zasadniczy zespól w męskiej obsadzie ruszył niebieskim szlakiem wzdłuż granicy państwa w stronę Rysianki. Druga grupa w mieszanym składzie skierowała się z powrotem na Halę Miziową, aby przez urwiste Skałki i rozległą Halę Jodłowcową zejść do doliny Sopotni Wielkiej.

W drodze na Romankę

W drodze na Romankę

Panowie mieli do pokonania dłuższą drogę, dlatego wcześniej ruszyli ze szczytu Pilska, zwiększając tempo marszu. Odpoczęli na Rysiance, jak zwykle zapełnionej turystami. Tu okazało się, że Romkowi – najstarszemu uczestnikowi wycieczki, przy schodzeniu dokucza kolano, co trochę spowolniło jego wędrówkę, ale nie złamało hartu ducha tym bardziej, że po drodze było jeszcze kilka podejść, piękne widoki, roztaczające się z rozlicznych hal i polan oraz urokliwy rezerwat na Romance.
Tymczasem ci, którzy wybrali krótszą trasę mieli więcej czasu, aby poczuć puls otaczającej przyrody: zachwycić się wiosennymi kwiatami, posłuchać szmeru strumienia, dostrzec żywotne kijanki w kałuży wody. Na rozstaju szlaków okazało się, że nasz grupa schodzi już trzema trasami, ponieważ nasza szybkonoga Jadzia w zamyśleniu wybrała inny wariant zejścia. Kilka telefonów i już wiedzieliśmy, że sama sobie poradzi. Spotkaliśmy się wszyscy szczęśliwie przy wodospadzie Sopotnia.
To cudownie, że wędrówki po górach, pomimo zmęczenia i walki ze swoimi słabościami, a może z powodu pozytywnego zmęczenia i dystansu do świata, wciąż sprawiają nam olbrzymią frajdę.

M.D.