We wtorek, 8.11.2016, w zaprzyjaźnionym z PTT pubie “Wręga” (przy ul. Józefa 17) odbyła się interesująca prelekcja pani Anny Kryszczak o jej podróży (górskiej, turystycznej, kulinarnej) do Afryki – a konkretnie do Maroka.
Prelegentka zaprezentowała nam szereg rekwizytów związanych ze zwyczajami marokańskimi: a to grzechotkę odpędzającą złe duchy, a to solniczkę i pieprzniczkę oryginalnego kształtu czy wreszcie glinianą misę do podgrzewania w niej jedzenia. Dodać należy, że sama była ubrana w sukienkę gościa weselnego (w kolorze intensywnie niebieskim).
Prelekcja rozpoczęła się pokazem wiązania turbanu, która to czynność Pani Annie zajęła kilkanaście sekund – widoczna była wprawa i znajomość rzeczy. Następnie dowiedzieliśmy się, jak związać chustę żeby podczas farbowania otrzymać pewien specyficzny wzór kolorystyczny widoczny na zdjęciu.
Pani Anna przestrzegła przed robieniem zdjęć Marokańczykom – według ich wierzeń, wraz z pozwoleniem na wykonanie sobie zdjęcia traci się kawałek duszy. W najlepszym razie można zrobić zdjęcie ale za opłatą – tutaj zwyczaje w Maroku są zupełnie różne niż chińskie (gdzie wszyscy chętnie pozują do zdjęć). Podobnie rzecz się ma z taksówkami – przed kursem należy omówić warunki finansowe gdyż można się srodze zawieść na koniec kursu (gdy przyjdzie słono zań zapłacić). Reasumując, asertywność jest w tym kraju cechą pożądaną, przynajmniej w przypadku podróżujących tam turystów.
Następnie prelegentka przeszła do opisu miast i gór. I tak, dowiedzieliśmy się, że Agadir ma 19 km murów miejskich a najdłuższy mur jest w miejscowości Meknes i liczy, bagatela, 40 kilometrów. Że zimą w Maroku gniazdują bociany (kto wie, czy nie te lecące z Polski we wrześniu). Że społeczność marokańska podzielona jest na grupy wyznaniowe oraz kasty i stosownie do przynależności do nich się ubiera (dziewczynki np. od małego zasłaniają włosy). Że w malowidłach brak jest motywów figuralnych ale znakomicie rozwinęła się za to kaligrafia. Jest to skutek nakazu zapisania każdego z 99 Imion Allaha pismem ładniejszym niż to na codzień używane – a więc właśnie kaligrafując.
Dalej, pani prelegentka opisała wyprawę w góry Atlasu Wysokiego. Nie wyszli na jego najwyższy szczyt, Tubkal, ale spędzili 3 dni maszerując doliną i próbując znaleźć zabukowany wcześniej nocleg. Temperatura w nocy spada tam w okolice zera stopni Celsjusza, częste są również opady deszczu. O tej porze roku nikt nie pobrał od nich opłaty za wstęp. Istniała możliwość najęcia muła na drogę do schroniska. Opisane zostały również próby wydostania się z gór do Marakeszu, w końcu udało się choć w czyimś bagażniku.
Była też refleksja na temat kotów (że najedzone i puchate, zadbane i chętnie zjadające resztki z restauracyjnego stołu) i kolei (że podobne do francuskich, schludne, szybkie i punktualne). Padło parę słów o wstępie do meczetu w Medynie, widoki z Bakczysaraju, wreszcie prelegentka zapoznała nas z postacią jej znajomego, Karima, który oprowadził ją m.in. po Fezie. Na koniec pokazano bastiony Essaueru (miasteczka założonego przez Portugalczyków) i pani Anna zademonstrowała grę na gitarze berberyjskiej (obitej kozią skórą) i sposób jej strojenia – w której rolę kapodastra odegrał… sznurek.
Uczestników było około 15, ale nie żal było przyjść. Zapowiedziane zostały Andrzejki z Kołem Oświęcim (weekend 26/27 listopada na Potrójnej, kontakt z Adamem Sordylem z Koła Oświęcim), rezerwacji można dokonać dzwoniąc do Adama 660104414 lub do mnie, czyli Doktorka 606695121. Po prelekcji odbyła się sesja śpiewogrania (zdjęcie).
Do zobaczenia na Andrzejkach lub na kolejnej prelekcji!
Doktorek