W sobotni poranek wyruszamy na Słowację. Pogoda jest niepewna, ale to nas nie zniechęca do realizacji górskich planów. Już w drodze do Štrbské-go Plesa widoczne są niskie chmury unoszące się nad Tatrami. W dwunastoosobowym składzie o ósmej rano docieramy na parking. Zaczynamy wędrówkę czerwonym szlakiem, który okazał się być bardziej ciekawy, niż się spodziewaliśmy. Podziwiając widoki na masyw Osterwy (Ostrva) i Skrajną Basztę, docieramy do schroniska nad Popradzkim Stawem.
Pogoda, do tej pory bardzo dobra, zmienia się w tym czasie całkowicie. Z chmur ponad nami zaczyna padać…śnieg. Ruszamy w dalszą drogę szlakiem niebieskim. Na trasie w Dolinie Mięguszowieckiej jest sporo turystów, jednak większość z nich kieruje się na Rysy. Podchodząc na próg doliny, mamy coraz więcej śniegu pod stopami, dlatego pomimo faktu, że jest drugi dzień lata, możemy się poczuć jak w zimie. Zatrzymujemy się chwilę nad największym stawem w słowackich Tatrach – Wielkim Stawem Hińczowym. Wokół zwykle widoczne są Mięguszowieckie Szczyty oraz nasz dzisiejszy cel, tym razem jednak ukryte w chmurach.
Powyżej Wyżniej Koprowej Przełęczy otacza nas mgła, a temperatura utrzymuje się około zera. Szczęśliwie na szczycie przez chwilę odsłania się widok Cubryny, Wrót Chałubińskiego i stawów w Dolinie Ciemnosmreczyńskiej.
Schodzimy powoli z powrotem nad Popradzki Staw. Wraz ze spadkiem wysokości padający śnieg zamienia się w deszcz. Tatry jednak żegnamy w słońcu oświetlającym Štrbské Pleso – w końcu to prawie najdłuższy dzień w roku. Tak kończy się nasza wyprawa w ten tatrzański zimowo-letni dzień.
Bartek