Po długotrwałym okresie deszczowym, wraz z pojawieniem się słońca, na wapienne ostańce dolinek podkrakowskich powrócili „pająkersi”, wspinający się po pionowych ścianach, rozciągając sieć lin. Wśród nich znalazła się pięcioosobowa grupka z Koła PTT w Oświęcimiu, w tym jeden miłośnik jednośladu, który do Doliny Kobylańskiej dotarł na rowerze.
Tuż po ustaniu pory deszczowej nie tak łatwo można było znaleźć suchą skałkę, bo wiele spośród nich posadowionych jest na zacienionych, porośniętych drzewami zboczach doliny. Na początek wybraliśmy niewielką, ale nasłonecznioną Turnię Marcinkowskiego, na której przechodząc różne warianty dróg wspinaczkowych, mogliśmy poćwiczyć umiejętności zakładania punktów asekuracyjnych.
Po południu przemieściliśmy się do dolnej, najrozleglejszej części doliny, gdzie skałki były już oblężone przez wspinaczy, ale niedaleko stamtąd na skalnym wzgórzu Kula udało się nam znaleźć wolne miejsce na szerokiej i wysokiej, północnej ścianie. Jej połogi charakter sprzyjał doskonaleniu techniki wspinania.
Paradoksalnie po całym dniu nieekstremalnej wspinaczki, to nie mięśnie rąk bolały najbardziej, lecz mięśnie karku od zadzierania głowy do góry. Na koniec, aby wrócić do samochodu przemaszerowaliśmy jeszcze wzdłuż całej Doliny Kobylańskiej, przeskakując wezbrane nieco strumyki i podziwiając dolinkową florę.
M.D.