Nastała sobota, 25 listopada, i szumne zapowiedzi wycieczki andrzejkowej należało zacząć pomału przekuwać w czyny. Wyruszywszy z Oświęcimia zabraliśmy po drodze jedną z uczestniczek, Kasię i skierowaliśmy się w stronę Myślenic gdzie czekali na nas Michał i Tosia.
Pogoda była zapowiedziana chmurna, jednak prawie do samego wieczora przyświecało późnojesienne słońce. Dojechaliśmy do szkoły i kościoła w Porębie (trzeba się było nie pomylić, której) aby około godziny 10:30 wyruszyć na kilkusetmetrowe podejście na Kamienniki. Pod nogami przyjemnie szurały buczynowe liście.
Po zejściu z Kamienników na przełęcz Suchą spotkaliśmy Agatę, Nikodema oraz rodzinę Państwa Nogajów a Michał Myśliwiec okrasił nasze postoje informacjami o historii Rzeczpospolitej Raciechowickiej która powstała wraz z wybuchem Powstania Warszawskiego. Opowiedział nam o meandrach myśli politycznej przywódców Rzeczpospolitej, o tajemniczym spotkaniu na Rynku dobczyckim dowódcy partyzantów – por. Horodyńskiego ps. Kościesza – z przedstawicielem Gestapo i SS Obstmbfhr. Hammanem, o historii obserwatorium na Lubomirze… Kto miał uszy do słuchania ten wysłuchał.
Pierwsze oznaki nadchodzącej zimy (w postaci błota i pojedynczych spłachetków śniegu) zobaczyliśmy przy podejściu na Łysinę. Osiągnęliśmy szczyt by skierować się w lewo, czerwonym szlakiem, w stronę Lubomira. Tam czekał juz na nas Pan Marcin Cikała który serdecznie nas przywitał i posadził w ogrzewanej (taak!) sali prelekcyjnej obserwatorium na Lubomirze, gdzie wysłuchaliśmy prelekcji o zodiaku i tym, dlaczego nie powinniśmy zbytnio wierzyć w horoskopy (ma to związek z ruchem precesyjnym Ziemi). Następnie nasza około 20-osobowa grupa przeszła do kopuły gdzie obejrzeliśmy lunetę z podłączoną kamerą CCD i usłyszeliśmy historię automatyzacji całego instrumentarium Lubomira.
Pokrzepieni odrobiną ciepła ruszyliśmy następnie na Kudłacze, gdzie zastaliśmy syna Państwa Knofliczków i rozłożyliśmy nasze plecaki po pokojach. Posiada trwała do 23:30. Ku naszej radości w schronisku spotkaliśmy Radka i byliśmy świadkami unikalnego recitalu na 2 gitary (Michała i Radka). Wszelkiego rodzaju napojów nie zabrakło, także tych produkowanych w domu (dzięki, Gosiu, Jacku i Adamie) i można było chyba powtórzyć za Faustem “Trwaj, chwilo”. W kulminacyjnym momencie nasza grupa liczyła 25 osób a na nocleg zostało nas formalnie 21. I pomyśleć, że kilka lat temu zaczynałem od paru wycieczek z Michałem i Bernatką (tak, 3 osobowych).
Drugiego dnia wyszliśmy przed schronisko zrobić pamiątkowe zdjęcie z banerkami Oświęcimia i Krakowa, Nikodem przemówił (krótko i zwięźle), ucieszyliśmy się już całkiem zimową aurą i skierowaliśmy swe kroki ku przełęczy Granice – podobnie jak 2 lata temu. Z sympatią minęliśmy miejsce ówczesnego plenerowego koncertu Radka (“Hala”), przedarliśmy się przez błoto zielonego szlaku wiodącego do Poręby aby po szybkiej utracie wysokości i przebyciu półtora kilometra po asfalcie znaleźć się przy zaparkowanych wczoraj samochodach.
“I ja tam byłem, miód i wino piłem (…)”. Każda bajka powinna się kończyć dobrze i ta, o ile mi wiadomo, skończyła się dla wszystkich szczęśliwie. Podobnie jak w zeszłym roku, było ¾ zespołu “Zielony Szlak” (acz inne 3/4 niż przed 2 laty) który wzbogacił nasze spotkanie niezwykłą muzyczną aurą a czy trwać będzie dalej niech się okaże w przyszłości. Dzięki, Agnieszko, Michale i Radku! Dziękuję wszystkim Uczestnikom za przybycie, i zapraszam na zbliżającego się oddziałowego Sylwestra (pytajcie Michała i Nikodema).
Do zobaczenia na kolejnym szlaku!
Doktorek
PS. Po szerszą dokumentację fotograficzną odsyłam do oddziałowego Facebooka oraz do galerii Koła Oświęcim.