Pierwszy weekend marca Polskie Towarzystwo Tatrzańskie postanowiło spędzić na Słowacji, eksplorując Małą Fatrę, a dokładniej mówiąc Luczańską część Małej Fatry, znajdującą się w południowo-zachodniej części tego znanego pasma górskiego. Luczańska Mała Fatra oddzielona jest od części Krywańskiej najważniejszą słowacką rzeką Wag i tzw. Streczniańskim Przesmykiem. Tym razem naszym celem nie był najwyższy szczyt Małej Fatry Luczańskiej (to Veľká lúka, 1476 m n.p.m., w wolnym tłumaczeniu Wielka Łąka), a nieco mniej znany, a wyjątkowo okazały Kľak (1351 m n.p.m.), w wolnym tłumaczeniu „klęknij”.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w sennej wsi Vrícko, w Dlhej Dolinie, gdzie zaparkowaliśmy pod miejscowym kościołem na północnym zboczu grzbietu, dochodzącym do grzbietu głównego. Ta grzbietowa budowa to charakterystyczna cecha tej części Małej Fatry.
Pogoda od rana dopisywała: bezchmurne niebo i wysoka temperatura motywowała nas do wejścia na szlak. Śniegu było jak „na lekarstwo”. To wyjście na szlak, to swego rodzaju językowe nadużycie, bo początkowo nie szliśmy szlakiem, znaleźliśmy się na nim dopiero pod szczytem Baran (980 m n.p.m.). Następnie poprzez kilka łąk z widokami na Wielką, Małą Fatrę i południową Słowację dotarliśmy na okazałe widokowo Staré cesty. Stamtąd już w warunkach mocno zimowych rozpoczęliśmy marsz na szczyt Reváň (1204 m n.p.m.). Co ciekawe, szczyt ten, jak i cała partia szczytowa tej części Małej Fatry okazała się zadziwiająco popularna wsród Słowaków i co chwilę mijaliśmy innych, spragnionych przyrody turystów. Spod Reváňa na szczyt Kľaku czekała nas jeszcze 40-minutowa wędrówka, umilona spojrzeniami na nasz okazały szczyt i cel wycieczki. Wyjście na wierzchołek okazało się całkiem wymagającym zadaniem, gdyż skalista kopuła była miejscami i oblodzona i błotnista i całkiem tłoczna. Trud wspinaczki był jednak warty poświęcenia, gdyż spektakularne widoki mogły zapierać dech. Przynajmniej przez jakiś czas, bo przetaczające się tabuny chmur, co jakiś czas przykrywały i odkrywały panoramę. Można powiedzieć, że mieliśmy wyjątkowo duże szczęście do pogody, bo im dłużej byliśmy na szczycie, tym chmury gęstniały, a wiatr motywował do rozpoczęcia odwrotu.
Na powrót wybraliśmy zielony szlak zamykający naszą Dlhą Dolinę od północnej strony, dzięki czemu mogliśmy zrobić klasyczną pętlę. W drodze powrotnej nie mieliśmy już żadnych szczytów na trasie, natomiast dane nam było zobaczyć Klacki Wodospad (Kľacký vodopád). Okazały, bo aż 30-metrowy wodospad z dużym kotłem eworsyjnym i rozbudowanym dnem przykuł naszą uwagę i był świetną okazją do przerwy w wymagającym uwagi zejściu. Wszystko za sprawą momentami nieprzetartego szlaku i sporej ilości śniegu, a później błota. Na koniec trafiliśmy z powrotem do wsi Vrícko, którą poznaliśmy „na wylot,” przechodząc z jej jednego końca na drugi. Około 16 dotarliśmy do samochodów, skąd rozpoczęliśmy 3-godzinny powrót do Polski.
Nasza kolejna przygoda z Małą Fatrą zakończyła się sukcesem i pozwoliła puścić wodze fantazji w planowaniu kolejnych górskich wycieczek w tą, jakże bogatą w szlaki, część Karpat wewnętrznych.
Bartek Twarowski