Dobra, stabilna pogoda w Tatrach to gwarancja pięknych widoków, a gdy wszyscy uczestnicy wycieczki, pomimo zmęczenia wracają zadowoleni i bez kontuzji to już pełny sukces.
Sobotni świt 7 sierpnia zastaje nas w drodze do Murzasichla. Jest nas tylko czworo, zmotywowanych do wstania na tyle wcześnie, aby wyruszyć z Oświęcimia o 4:30. Bez komunikacyjnych przeszkód docieramy na parking w Brzezinach, aby ok. 7:00 ruszyć Doliną Suchej Wody Gąsienicowej. Od Psiej Trawki obieramy kierunek na Rówień Waksmundzką. Nagle robi się cicho i spokojnie, jakby to nie były Tatry w szczycie sezonu. Połowa naszej grupki przyspiesza, aby dodatkowo zobaczyć jeszcze panoramę z Gęsiej Szyi.
Z Równi Waksmundzkiej zielony, również mało uczęszczany szlak prowadzi nas wąską, dość błotnistą ścieżką wśród bujnej roślinności, przecinającą Pańszczycki Potok w jego górnym biegu. Nieco niżej wody tego potoku częściowo wnikają pod ziemię i w cudowny sposób pojawiają się na powierzchni dużo dalej w postaci Wywierzyska Olczyskiego (polecam zobaczyć to cudo natury przy okazji pobytu w Dolinie Olczyskiej).
Z zielono znakowanej ścieżki odbijamy na czarny łącznik do żółtego szlaku, biegnącego na Krzyżne, patrząc z zachwytem na otwierające się przed nami górne piętro Doliny Pańszczyca, ograniczone zboczami Koszystej i Żółtej Turni. Borowiny pełne jagód zostawiamy dla misia i dochodząc do żółtego szlaku natychmiast podążamy nad Czerwony Staw Pańszczycki, nad którym zaplanowaliśmy dłuższy postój. Czerwony Staw okazuje się być częściowo zielony. W stawie – zimna woda, ale żeby się w nim utopić trzeba się postarać, bo jego głębokość nie przekracza 1m.
Od Czerwonego Stawu Pańszczyckiego kamienista ścieżka biegnie zrazu łagodnie, aby stopniowo robić się coraz stromszą. Na krótkim odcinku wymaga użycia rąk, czasami jest trochę piarżysta. Piętrząca się początkowo nad nami Żółta Turnia staje się coraz niższa, a fantazyjne kształty Wierchu pod Fajki oraz grań Granatów, Orlej Baszty i Buczynowych Turni coraz bliższe. Ostatnie metry podejścia na przełęcz i … stajemy zachwyceni wobec tatrzańskiego piękna. Długo celebrujemy ten moment, podobnie jak wielu innych, docierających na przełęcz Krzyżne turystów. Kiedyś to szczególne miejsce skłoniło Towarzystwo Tatrzańskie do wybudowania kamiennego schronu, którego resztki widać na trawiastej równinie nieco powyżej siodła przełęczy.
Obecność na skraju Orlej Perci zachęca najmłodszego spośród nas do pokonania odcinka wiodącego przez Buczynowe Turnie i Granaty do Żlebu Kulczyńskiego, aby w ten sposób skompletować przejście całości tego wymagającego, graniowego szlaku. Pozostali, ze względu na zamknięty z powodu remontu szlak do Doliny 5 Stawów schodzą z powrotem do Czerwonego Kotła. Spoglądając ku dolinom widzimy, że tego dnia Dolinę Pańszczyca mogą obserwować także turyści na Babiej Górze, Turbaczu i na Trzech Koronach.
W mięśniach ud czuć już trud zejścia, słońce grzeje, trawa nad stawem kusi. Ulegamy. Za chwilę już leżymy na niej. Kwadrans błogostanu – bezcenny. Przed nami jeszcze dalsza część żółtego szlaku do Murowańca. Krótkie podejście na Zadni Upłaz i oto znów zmienia się rozległa sceneria. Przed nami w pewnym oddaleniu widnieje cienka kreska wyciągu na Kasprowy Wierch, nieco poniżej z boku rozciąga się Hala Gąsienicowa, z lewej strony wyłania się szczyt Kościelca. Ścieżką początkowo wśród kosówki obniżamy się do „kolorowych” potoków: najpierw Żółtego, spadającego z Pańszczyckiego Żlebu, potem Czarnego, płynącego już blisko Murowańca.
Przy schronisku, w oczekiwaniu na zdobywcę Orlej Perci raczymy się frytkami i delektujemy kawą z łakociami. Długi odpoczynek znów zregenerował siły, więc nogi same nas niosą w dół Doliny Suchej Wody Gąsienicowej. Na parkingu przy samochodzie meldujemy się ok. 20:30. Za nami długi dzień, bez pośpiechu, wypełniony górami. Specjalne podziękowania kieruję do kierowcy za wytrzymałość i koncentrację w drodze powrotnej do Oświęcimia.
M.D.