Dzień zapowiadał się słonecznie, ale bardzo wietrznie gdy zameldowaliśmy się w Wiśniowej Węglarzówce, zamierzając w trakcie siedmiogodzinnej wędrówki zaobserwować naturalne przenikanie się Beskidu Makowskiego i Wyspowego. Podążając najpierw za zielonymi znakami, trochę przypadkiem dotarliśmy na wzgórze Dziadkówka, gdzie znajduje się cmentarz z okresu I wojny światowej, na którym złożono prochy żołnierzy austro – węgierskich i rosyjskich.
Wędrując dalej przez pogórze w towarzystwie pięknych widoków, wśród pól uprawnych i wysoko posadowionych na zboczu zabudowań zmierzaliśmy w kierunku Lubomira, na którym bywaliśmy już niejednokrotnie goszcząc w Obserwatorium Astronomicznym im. Tadeusza Banachiewicza w czasie wypadów andrzejkowych z Oddziałem PTT w Krakowie. Tym razem pobyt na szczycie (904 m n.p.m.) był dość krótki z powodu silnego, chłodnego wiatru. Podczas zejścia z Lubomira na Przełęcz Jaworzyce była okazja, aby zobaczyć zimowe Tatry, a przede wszystkim nieodległe szczyty Beskidu Wyspowego: Śnieżnicy, Mogielicy, Ćwilina i Lubogoszczy. Jedynie na tej części trasy, będącej fragmentem Małego Szlaku Beskidzkiego spotkaliśmy grupki turystów, cała reszta drogi była „bezludna” i tylko wiatr hałasował czasem nadmiernie.
Nasz trakt wiódł następnie przez Wierzbanowską Górę, z której schodząc wybraliśmy leśny skrót, aby oszczędzić sobie nieco dreptania po asfalcie i skrócić czas dojścia do Przełęczy Wierzbanowskiej.
Na przełęczy, osłonięci wiatą przystanku autobusowego przeczekaliśmy chwilowe załamanie pogody wzmacniając się łakociami, czekało nas bowiem jeszcze podejście na Ciecień. Początkowo zbocze góry stanęło dęba, potem trochę złagodniało. Otoczył nas iglasty las z pięknymi okazami jodeł, nieco mroczny, szumiący głośno od mocnych podmuchów wiatru. Zdawało się, że oto jesteśmy na wyspie, a wokół huczy ocean, ale to była tylko beskidzka wyspa, która podobnie jak inne wzniesienia w tej części Beskidów wyrasta samodzielnie z pogórza, oddzielona dolinami i przełęczami od innych wysp. Dopiero polana podszczytowa odsłoniła wspaniały widok nie tylko na pasmo Lubomira i Łysiny, ale również na bardziej odległe pasmo Jałowca i Policy w Beskidzie Żywieckim. I znów ten przenikliwy wiatr…
Na szczycie Cietnia (829 m n.p.m.) pojawiła się silna pokusa skierowania kroków do opactwa Cystersów w Szczyrzycu, w nie całkiem zbożnym celu spróbowania produktów tamtejszego browaru, ale dzielnie ją poskromiliśmy . Po drugiej stronie góry czekał nas zgoła odmienny świat – bukowego lasu rozświetlonego promieniami słonecznymi, który sprowadził nas z powrotem do Wiśniowej. Nieco zziębnięci, szybciej niż zwykle zapakowaliśmy się do samochodów, aby wyruszyć w drogę powrotną do Oświęcimia. A wiatr wciąż wiał potężnie…
M.D.