Prekursor turystyki beskidzkiej Kazimierz Sosnowski, działacz PTT okresu międzywojennego, w jednym z roczników „Wierchów” pisał: „…Dziwne jest to pasmo, a raczej gniazdo górskie ten Beskid Mały, … lekceważony przez znawców gór naszych … A przecież ten zapomniany i pogardzony kopciuszek górski jest rodzonym dzieckiem naszej polskiej ziemi. Dziecko to piękne, miłe i powabne, znakomicie w dobra przyrodzone uposażone, którego jedynym defektem, ściągającym nań niechęć niesłuszną jest to, że jest niższe wzrostem od innej braci beskidzkiej…”. Piękno tej części Beskidów rozsławili poeci związani z grupą literacką „Czartak”, z najbardziej znanym jej współzałożycielem Emilem Zegadłowiczem, który dzieciństwo spędził w pobliskim Gorzeniu Górnym.
Dziś już każdy miłośnik gór docenia walory krajobrazowe i przyrodnicze Beskidu Małego. Wielu z nas, oświęcimian, tutaj zaczynało w dzieciństwie i młodości swoją przygodę z górami. Nasza niedzielno-walentynkowa wycieczka była okazją, by pięknem tych gór znów się zachwycić.
Wystartowaliśmy z Ponikwi, idąc fragmentem szlaku im. Czesława Panczakiewicza. Śnieg na szlaku był mokry, bo po porannych mgłach słońce zaczęło ogrzewać ziemię. Śnieżna biel rozjaśniała szarzyznę zimowego lasu. Nastroje dobre, rozmowy toczyły się wartko, bo podejście nie było wyczerpujące. Całą drogę towarzyszyły nam liczne kapliczki – zabytkowe i te bardziej współczesne. Czasami przemykali obok nas biegacze górscy, a my pięliśmy się na szczyt Gronia Jana Pawła II, skąd spoglądaliśmy na rozległy krajobraz w dolinach z doskonale widocznymi zabudowaniami Ponikwi oraz niedalekich Wadowic.
Rozsiedliśmy się na chwilę przy kaplicy „Ludzi Gór”, podziwiając dobrze widoczne pasmo Policy i dalekie wzniesienia Beskidu Wyspowego oraz Gorców. To miejsce przywołało we mnie wspomnienie pewnego, niezwykłego wieczoru w kwietniu 2014 roku – w dniu kanonizacji papieży: Jana Pawła II i Jana XXIII, kiedy to pielgrzymi przybywający na dziękczynną Mszę św. do beskidzkiego sanktuarium zobaczyli na niebie zjawiskową, podwójną tęczę, która nie tylko dla chrześcijan jest symbolem pojednania między Bogiem a człowiekiem.
Na naszej wycieczce niebo było błękitne, a słońce uśmiechało się optymistycznie. Pomknęliśmy na szczyt Leskowca, gdzie wzrok przyciągała dumna Babia z czapą chmur oraz Pilsko. Zza Policy wychynęły postrzępione szczyty Tatr, zaś na wschodzie wypatrywaliśmy Turbacza, Lubonia i Lubomira. Grupa napotkanej młodzieży ulepiła wielką, kuszącą bałwanicę, nasza zaś gromadka toczyła bitwę śnieżną.
W drodze powrotnej z Leskowca zatrzymaliśmy się przy schronisku. Piękna pogoda zwabiła jak zwykle w to miejsce wielu turystów. Jadalnia pękała w szwach, zatem usiedliśmy na ławkach w promieniach słońca, aby pokrzepić ciała kawą i łakociami, a ducha przyjazną rozmową i żartami.
Po dłuższym odpoczynku rozpoczęliśmy łagodne zejście przez Królewiznę, podziwiając fantazyjnie poskręcane, sękate i koślawe pnie buków, toczyliśmy dywagacje, czy napotkane drzewo jest zwykłą sosną, czy może limba zagościła w lasach Beskidu Małego. Poprzez nagie pnie drzew obserwowaliśmy odległe wzniesienia Beskidu Makowskiego, a w dole zbiornik w Świnnej Porębie.
Już nisko, na granicy pól, opadających w kierunku osiedla Chobot, dostrzegliśmy pierwsze bazie tegorocznej, łagodnej zimy., ale brak śniegu odsłonił również niestety, wywołaną przez człowieka brzydotę tego miejsca, z połamanymi i obciętymi gałęziami oraz śmieciami.
Janina Brzostowska, poetka z grupy „Czartak” napisała:
„Odpoczywać
jak przydrożny kamień
od wieków nieporuszony.
Jak nadmorski piasek
na brzegu,
do którego dawno nikt
nie przybił.
Jak jedyne drzewo
na bezdrożach
ciemnego torfowiska.
Za wiele zamieszania
wznosi człowiek
w milczenie
ziemi”.
Dbajmy o piękno tej beskidzkiej ziemi, by móc prawdziwie odpoczywać.
M.D.