W sobotni wczesny ranek wyruszyliśmy na Słowację, aby w pierwszy weekend po otwarciu przez TANAP wszystkich tatrzańskich szlaków przejść grań Otargańców z kulminacją na Raczkowej Czubie, drugim pod względem wysokości szczytem Tatr Zachodnich (2194 m n.p.m.), znanym pod słowacką nazwą Jakubina. Tak na marginesie to cała grań aż roi się od takich znaczących różnic w nazwach polskich i słowackich, więc dla ścisłości wówczas podaję obie nazwy.
Tym razem żadna z naszych kołowych koleżanek nie zgłosiła chęci pokonania tej dość wymagającej fizycznie trasy. W pięcioosobowym męskim składzie tuż przed godz. 8 ruszyliśmy z parkingu dnem Doliny Wąskiej (Úzka dolina), stanowiącej dolny, prawie płaski, wspólny, dwukilometrowy odcinek dolin Jamnickiej i Raczkowej. I tyle luźnego chodzenia.
Po około 200 m od rozwidlenia dolin nasz szlak skręcił ze ścieżki w Dolinie Raczkowej ostro w górę, by po przeszło 700 m podejścia osiągnąć Niżnią Magurę (Nižny Ostredok), gdzie wychodzi się na odkryty, skalisty teren, z widokami na sąsiednie granie biegnące w kierunku południowym z Płaczliwego Rohacza i z Bystrej. Pogoda tego dnia okazała się lepsza niż w prognozach, chmury oparły się o grań główną Tatr, a my mieliśmy nad sobą słońce, więc trzeba było wylać trochę potu, aby pokonać kolejnych 350 m podejścia przez Niżnie Otargańce (Nižná Magura) na Wyżnie Otargańce (Ostredok). Tu postanowiliśmy zrobić mały popas i delektować się widokami, choć jakby chcieć ponarzekać, to przejrzystość powietrza nie była najlepsza i patrząc na południe widzieliśmy tylko blady zarys Niżnych Tatr.
Wspomniana dłuższa przerwa to była słuszna decyzja, bo gdy doszliśmy na Raczkową Czubę sporo chmur przedarło się już przez grań Tatr i otuliło znaczną część pobliskich wierchów. Do nas na szczycie też promienie słońca docierały przez chmurę, ale naprawdę grzały, więc miło było posiedzieć w jakimś osłoniętym od wiatru miejscu. Jako ciekawostkę podam, że termometr położony na kamieniu wskazał 30°C.
Kolejny odcinek trasy, czyli przejście na Jarząbczy Wierch (Hruby vrch) jest krótkie i dość łatwe (100 m w dół, 40 m podejścia), ale czas, który podają papierowe mapy – czyli 10 min. większość uzna za grubą pomyłkę, ale dla niektórych to prawdziwe wyzwanie. Dwóch z nas postanowiło sprawdzić czy to w ogóle możliwe. Przeszli w 12 min., lecz aby urwać te brakujące 2 min. musieliby zbiegać na przełęcz między szczytami.
Po zejściu do rozstaju szlaków nad Niską Przełęczą, postanowiliśmy wydłużyć nieco planowaną trasę i przejść granią główną do Wołowca, aby następnie zejść przez Jamnicką Przełęcz do malowniczego górnego piętra Doliny Jamnickiej z Wyżnim (pokrytym jeszcze częściowo lodem) i Niżnim Jamnickim Stawem, znad którego szczególnie okazale prezentuje się Ostry Rohacz. Dalej ścieżka biegnie stromo w dół przez piętro kosodrzewiny i zarośla regla górnego, przekraczając trzykrotnie Jamnicki potok i łącząc się kolejno ze szlakami zejściowymi z Niskiej Przełęczy oraz Żarskiej Przełęczy.
Na wysokości około 1250 m n.p.m. gdzie szlak już znacznie się wypłaszcza, trawersując strome zbocze opadające ze Smreka, napotkaliśmy szeroki pas powalonych drzew, wyglądających jak po zejściu potężnej lawiny, która zatrzymała się dopiero na przeciwległym stoku doliny. Z tej okolicy można też zobaczyć wodospad na strumieniu spływającym z grani Otarganców.
Ostatnim, krótkim przystankiem na naszej trasie była Koliba pod Pustým – mała samoobsługowa chata, mieszcząca kilkanaście osób, w której można (za niewielką, w zasadzie dobrowolną opłatą) legalnie przenocować. Stąd już tylko krótkie zejście na dno doliny i ponad 5 km marszu wygodną, szeroką ścieżką, przechodzącą w drogę gruntową, do miejsca startu.
To był naprawdę udany, piękny dzień. Przeszliśmy 23 km i pokonaliśmy 1870 m przewyższenia, poruszając się głównie mało uczęszczanymi szlakami i przebywając w malowniczym otoczeniu o wysokogórskim charakterze. Tym, którzy czują się na siłach gorąco polecam tę trasę.
Jacek