Można by rzec – gdzie szukać życia, jak nie na Ziemi? Nawet nasza macierzysta planeta kryje w sobie jeszcze nieodkryte tajemnice. Jedną z nich są organizmy lubiące niesprzyjające warunki, zdawałoby się – uniemożliwiające przetrwanie życia na dłużej. Nazywamy je ekstremofilami – przepadającymi za skrajnymi temperaturami, nieprzyjazną biochemią, ekspozycją na promieniowanie czy wysokie ciśnienie.
Przykładem takowych organizmów są bakterie żyjące głęboko pod ziemią, lub np. na dnie Rowu Mariańskiego. Albo w podwodnych gejzerach z temperaturami ponad 100 stopni Celsjusza. Badania takich organizmów na Ziemi dają nam wgląd, ile życie wytrzyma w warunkach oferowanych przez Kosmos – a więc także ekstremalnych. Zastanawiamy się nad morzami metanu na Tytanie i w domyśle szukamy okazji by zapostulować jakieś życie która mogłaby tam rezydować. Albo odnajdujemy skamieliny bakterii w meteorycie jakby umyślnie podrzuconym nam z Marsa. Zaczynamy zastanawiać się nad hibernacją wirusów przenoszonych przez komety lub asteroidy na duże odległości, zgodnie z teorią panspermii – wielości zalążków życia w Kosmosie, przenoszonych niczym roślinne zarodniki po naszym Uniwersum.
O takich głęboko usytuowanych w Ziemi organizmach wiemy np. z podmorskich odwiertów bądź z kopalni złota czy diamentów w Afryce – bardzo głębokie szyby kryją wodę i po pobraniu jej próbek możemy ją poddać analizie mikroskopowej czy wyhodować tam bakterie – zupełnie tak, jak w badaniach medycznych laboratoryjnych ludzkich wydzielin. I wiemy, co tam mogło żyć.
Inne zagadnienie związane z życiem na Ziemi to jego historia – w tym, wielkie wymierania o których spowodowanie podejrzewaliśmy asteroidy, lub? No właśnie, pobliskie supernowe. Badamy skład izotopowy starych pokładów skał – czy to podwodnych, czy pod powierzchnią stałą – i możemy oszacować jakie w dawnych czasach Ziemi (przy czym mam tu na myśli także głęboką prehistorię, tj. miliony lat wstecz) było natężenie promieniowania takiego, jak np. mionów.
Jednym z ciekawszych ostatnich wyników było stwierdzenie, że przed ponad 2 milionami lat w pobliżu Ziemi mogła eksplodować supernowa. Odległe wybuchy (np. o odległość galaktyczną, kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy parseków) nie czynią nam szkody jednak ten wybuch mógł nastąpić w odległości zaledwie 150 lat świetlnych od ówczesnej Ziemi. Wskutek tego Ziemię mogła omieść wiązka wysoce przenikliwego promieniowania kosmicznego i wywołać lawinę mutacji w genomie zalegających wówczas na Ziemi organizmów, przyczyniając się do zwiększonej ich śmiertelności.
Pośrednim dowodem na taki wybuch może być fakt obserwacji „bąbla lokalnego“ w którym znajduje się Układ Słoneczny. Wiemy to na podstawie pomiarów gęstości gazu międzygwiazdowego w bąblu w stosunku do jego otoczenia i wnioskujemy, że coś musiało ów gaz wymieść. Natomiast drugi dowód to obecność w osadach morskich sprzed 2,6 mln lat sygnatur radioaktywnego żelaza-60 którego jest więcej niżby wynikało to z geologii. Wobec tego pomyśleć można o scenariuszu wymierania organizmów związanego z supernową, a nie tylko bezpośrednim zderzeniem z dużym ciałem (co, oczywiście, też miało miejsce – dowodem tego są kratery meteorytowe sprzed dziesiątków milionów lat).
W mniejszej retrospekcji, o wymieranie już ludzkiego życia można też „oskarżyć“ wulkany – ten będący grecką wyspą Santorini posądza się o wygenerowanie 200-metrowego tsunami które do szczętu zniszczyło wczesną cywilizację minojską około 3600 lat temu. Stąd rozróżnia się przy wykopaliskach wczesną i późną erę pałaców. Ich pozostałości na odległej od Thiry o ponad 100 km Krecie znajdują się głównie w 4 miejscach: Knossos pod Heraklionem, Festos na południu, Malii i Kato Zakros. Już wtedy można było pochylić głowę nad precyzją rękodzielniczą tamtejszych ozdób (por. dysk z Festos, na zdjęciu) czy sprzętów domowych i zadumać nad kruchością cywilizacji.
I tak, od startu New Horizons podążyliśmy w parudziesięciu odcinkach przez Kosmos by wrócić znowu na Ziemię. Dla naszej cywilizacji jest ona kolebką. Ale czy zawsze tak będzie? Czy dewastując wszystko na swej drodze, ludzkość nie będzie musiała w końcu opuścić swego matecznika? Pozostawiam te pytania pod Twoją rozwagę, Czytelniku. Bedąc na samym szczycie piramidy pokarmowej warto byłoby zadbać o inne życia – nie tylko swoje. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
Tymczasem – do zobaczenia na szlaku! I Szczęśliwego Nowego 2019 Roku. Chrystus się nam narodzi!
Doktorek