Mili Państwo,
To już dwudzieste astro-notki. I trzeci rok ich ukazywania się. Przed Świętami zajmiemy się tematami związanymi z Układem Słonecznym – jednym z ostatnich rezultatów uzyskanych przez misję Cassini oraz korektą pozycji anteny komunikacyjnej i całego… Voyagera-1. A do tego zagadnieniem nie związanym z Układem Słonecznym ale z planetami wokół pulsara i ewentualnym zaleganiem na nich wody.
Zacznijmy od sondy Cassini. W jednym z jej ostatnich pomiarów stwierdzono, że obecność pierścieni zaburza kształt jonosfery (czyli warstwy ponad powierzchnią planety która stanowi domknięcie pętli prądowych produkowanych przez zjonizowane cząstki w jej magnetosferze).
Konkretnie, za pierścieniami A i B jonosfera jest słabsza co powoduje asymetrię między północną a południową półkulą Saturna. Gęstość cząsteczek plazmy sięga tam 1000/cm^3. Pierścienie C i D już nie mają takiego wpływu – są bardziej przeźroczyste. Rozważa się (Jan-Erik Wahlund), czy z pierścieni wewnętrznych nie pada “deszcz jonów” na powierzchnię Saturna. W pomiarach brał udział przyrząd RPWS (Radio and Plasma Wave Science).
Trajektoria sondy została przedstawiona na rysunku. Widać, że Jowisza użyto jako wtórnego przyspieszacza dla sondy Cassini w kierunku Saturna. Lot do celu zajął „Cassiniemu” 7 lat. Odległość jaką musiała przebyć sonda wyniosła około 2 miliardów km. Po wykonaniu końcowych 22 okrążeń Saturna (wewnątrz systemu jego pierścieni) „Cassini” zakończył swój żywot jako meteor w gęstej atmosferze planety. Ją też przedstawia jedno z ostatnich (kolorowych) zdjęć wykonanych przez kamerę na próbniku. Ostatnie sygnały od sondy zostały przechwycone przez antenę Deep Space Network w Canberrze (Australia) 14 września 2017 roku. W tym momencie sondę od Ziemi dzieliła ponad jedna godzina świetlna, 1.4 miliarda km.
Wielkość układu Słonecznego i zasięg jego penetracji przez wykonane przez człowieka sondy ilustruje czas jaki pokonuje sygnał między Ziemią a Voyagerem-1. Wynosi on prawie 20 godzin świetlnych.
Po 37 latach od ostatniego uruchomienia postanowiono (celem zwiększenia dyspozycyjności Voyagera-1 i zapewnienia czystego sygnału z jego anteny) uruchomić na 10 milisekund silniki sondy (na rysunku zaznaczone jako thrusters). Zadziałały! Sonda w takim ułożeniu może działać jeszcze przez kilka dobrych lat. Szacuje się że jej aktywność potrwa przynajmniej do 2025 roku – aż dostatecznie spadnie wydajność ogniwa plutonowego dostarczającego jej energii i osiągnie ono połowę czasu połowicznego rozpadu (który dla Pu-238 wynosi 88 lat).
Na pokładzie sondy znajduje się płyta z nagranymi dźwiękami Ziemi oraz grawerowana płytka pokryta uranem-238 o połowicznym czasie rozpadu 4.5 mld lat – tyle ile wynosi wiek Ziemi (żeby było wiadomo do którego nadawcy ją zwrócić). Płytka została zaprojektowana przez Carla Sagana (o którym już w “astro-notkach” było) oraz Ann Dryan – pisarkę, specjalistkę od teorii komunikacji w nauce.
Warto wspomnieć, że Voyager-1 jest jednym z najdłużej (41 lat) działających instrumentów astronomicznych wysłanych przez człowieka w kosmos. Położenia najdalej znajdujących się od Ziemi sond ilustruje schematyczny rysunek. Wynika z niego, że 7 mld km przebyte przez New Horizons to zaledwie przedsionek głębokiego Kosmosu w jakim szybują Voyagery (V1, V2) oraz Pioneery (P10, P11).
Teraz o planetach wokół pulsara. Oczywiście, wiemy że pierwsze planety wokół pulsara (i w ogóle pierwsze pozasłoneczne) odkrył Aleksnader Wolszczan, polski astronom pracujący w Puerto Rico, na podówczas największym radioteleskopie świata – 305-metrowej antenie w Arecibo (dziś palmę pierwszeństwa dzierży 500-metrowy, chiński FAST).
Był to swoisty fenomen, bo nie spodziewano się ich tam znaleźć i odkrycie zostało dokonane dzięki dobrze określonemu “planowi B” w razie awarii radioteleskopu. Awaria nastąpiła, plan B zadziałał i nasz astronom dokonał znaczącego odkrycia w specjalności astronomii która wówczas (w 1992 roku) dopiero raczkowała. Po kilkunastu miesiącach Wolszczan udowodnił że te planety oddziałują pływowo i jest jeszcze trzecia, mniejsza.
Tym bardziej nikt nie spodziewał się, że w tak egzotycznym otoczeniu (pulsar jest de facto jedną z form obumarłej, masywnej gwiazdy która w dodatku wcześniej eksploduje jako supernowa) może istnieć planeta z wodą na powierzchni. I do tej pory nie udało sie jej odnaleźć. Zespół z Uniwersytetu w Lejdzie (kojarzonym z butelką lejdejską, wynalezionym w 1746 roku pierwszym kondensatorem ze szkła) oraz z Cambridge udowodnił jednak scenariusz, w którym wokół pulsara może istnieć planeta z wodą – pod warunkiem, że będzie to super-Ziemia (dokładniej, ciało skaliste o masie 4-5 mas Ziemi) i atmosfera będzie miała gęstość kilkaset razy większą od ziemskiej. Wtedy promienie rentgenowskie z pulsara na tyle ogrzałyby atmosferę planety że mogłaby utrzymać się tam woda w stanie ciekłym. To oznaczałoby że planeta ta leży teoretycznie w strefie do zamieszkiwania wokół tegoż pulsara (habitable zone).
A jej nader gruba atmosfera byłaby potrzebna po to, żeby przekształcić zabójcze promienie X w poczciwą (i miłą sercom ultrahipotetycznych stworzeń które być może tam by istniały) podczerwień. Artystyczną wizję “wściekłego” pulsara i dużej planety zamieszczam powyżej.
Natomiast na czas Świąt Bożego Narodzenia zechciejcie Państwo przyjąć serdeczne życzenia zdrowia, Łask Bożych i ciepła rodzinnego od Doktorka i całego zespołu zajmującego się krakowską stroną www i Facebookiem (zatem także Michała Myśliwca). Do zobaczenia na szlaku z PTT Kraków!