Szlakami Beskidu Niskiego – relacja z III Rajdu im. Czesława Klimczyka

Nasza grupa na trasie rajdu w Beskidzie Niskim

Cudowny spokój górskich szlaków, kobierce z kolorowych liści buczynowych, zdrowe lasy jodłowe i sosnowe, łąki z rozległymi widokami, okolone elektrycznymi „pastuchami” ( niektórych z nas zdrowo „pokopało”), chlupot błota pod butami, przekraczanie brodów rzek i strumyków, czasem nawet boso w lodowatej wodzie i wreszcie łemkowskie wsie, w których czas zwolnił, ludzie są życzliwi, a cisza jakby nie przystaje do zgiełku i pośpiechu współczesnego życia. Oto pokrótce nasz Beskid Niski, który odkryliśmy i zapamiętaliśmy z ponad dwudniowej wędrówki, zorganizowanej ku pamięci Czesława Klimczyka, założyciela Oddziału PTT w Oświęcimiu i jego wieloletniego Prezesa.
Trzeci już rajd jego imienia odbył się w dniach 20 – 22 października 2017r.

Cmentarz z I wojny światowej na Przełęczy Małastowskiej

W piątek po południu dotarliśmy już po zmierzchu na Przełęcz Małastowską, gdzie odwiedziliśmy cmentarz wojskowy z I wojny światowej (mamy w naszym gronie wnuczkę uczestnika operacji gorlickiej 1915r.). Wieczorno – nocny czas w schronisku na Magurze Małastowskiej, połączony ze spacerem pod gwiazdami na szczyt, upłynął w biesiadno – śpiewnej atmosferze. Z powodu remontu schroniska nocleg stał się omalże szkołą przetrwania (fragmenty schodów w sam raz dla potencjalnych pacjentów ortopedy, a łazienka dobra dla tych, którzy nie chcą z niej korzystać ). Po tak mile spędzonej nocy wędrówka następnego dnia była przyjemnością. Jesienne mgły otulały góry, a my pokonywaliśmy łagodne, zalesione wzniesienia, opadające ku Smerekowcu i dalej ku Skwirtnemu.
Podejście na Kozie Żebro (847 m n.p.m.) nie było już takie łatwe, a zejście z niego bardzo strome i wymagające czujności. W tej okolicy dostrzegliśmy ślady żerowania dużego, drapieżnego ptaka. Kto wie, może był nim orlik krzykliwy, będący symbolem Magurskiego Parku Narodowego.
Z doliny Regietówki wspięliśmy się na Rotundę (771 m n.p.m.), gdzie znajduje się kolejny cmentarz, który dzięki zabiegom rekonstrukcyjnym po ponad 100 latach od powstania jest w coraz lepszym stanie.
Sobotnią noc spędziliśmy w Zdyni – wsi, będącej jednym z miejsc kształtowania się wspólnoty łemkowskiej, pamiętającej czasy wysiedleń i powrotów, w której kolejne pokolenia Łemków z Polski, Słowacji i Ukrainy spotykają się corocznie w lipcu na „Łemkowskiej watrze”.
Nasz zdyński wieczór w Ośrodku Szkoleniowo – Wypoczynkowym przy domowym jadle pani Zosi upłynął na rozmowach, śpiewie i konkursowych potyczkach, sprawdzających wiedzę o Beskidzie Niskim.

Drewniana cerkiew w Zdyni

Niedzielny, słoneczny poranek w dolinie rozświetlił góry i uspokoił ciszą oraz sielskim widokiem pasących się koni i krów. Po Mszy św. w zdyńskiej, drewnianej cerkwi z XVIII wieku (przy okazji dowiedzieliśmy się, że Zdynia ma 918 mieszkańców, z czego 540 to katolicy, pozostali to prawosławni, świadkowie Jehowy i niewierzący) ruszyliśmy dalszym fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego, wiodącym przez Popowe Wierchy (685 m n.p.m.) z pięknymi okazami buków, potem wzdłuż urokliwego strumienia Zawoja do wsi Wołowiec i dalej sinusoidalnie przez piętra pogórza i regla dolnego (więcej pięter roślinności nie ma w Beskidzie Niskim), aż do bacówki w Bartnem, gdzie przy łemkowskich pierogach i mazurkach Chopina, dobiegających z bacowskiej kuchni, zakończyliśmy rajd.
Żywię nadzieję, że będzie okazja, aby tu kiedyś powrócić, bo Beskid Niski to miejsce, w którym mamy jeszcze wiele do odkrycia.

M.D.