W góry, miły bracie, tam swoboda czeka na cię.

Wschód słońca na Babiej Górze. Fot. Witold Różycki

Chociaż ograniczenia związane z epidemią COVID-19 uniemożliwiły wspólne z Towarzystwem celebrowanie przyrody, to jednak na szczęście nie pozbawiły nas możliwości realizowania indywidualnie naszych górskich pasji. Członkowie oświęcimskiego Koła PTT pozostali aktywni w górach pojedynczo, rodzinnie albo w małych, kilkuosobowych grupkach.

W pierwszej połowie listopada pogoda zachęcała do wycieczek. Po październikowym śniegu nie zostało śladu. Morza mgieł wywoływały zachwyt, a dla ciała przyzwyczajonego już do opatulania się w chłodne dni, miłą niespodzianką okazała się być inwersja temperatury. 7 listopada można było maszerować po Beskidzie Małym w podkoszulku, czego doświadczyli Gosia i Jacek z Synami oraz Ania i Marcin. Wędrowali oni przez Kocierz, Cisowe Grapy i Trzonkę, zachwycając się ostatnimi kolorami tej jesieni. Dodatkową atrakcją, dzięki Marcinowi, była możliwość obserwacji przez lunetę plam na Słońcu i kraterów na Księżycu (spotkania z astronomią stają się powoli listopadową tradycją, kultywowaną przez członków Oddziału Kraków ). W tym samym czasie Beata ze swoimi towarzyszami przemierzała szlak przez Groń Jana Pawła II i Leskowiec.

Orla Perć z Zawratu. Fot. Witold Różycki

Krótki, listopadowy dzień i stosunkowo późne wschody słońca skłoniły niektórych do wczesnego wstania, aby zobaczyć spektakularne zjawiska na niebie i ziemi. Niezwykle piękne wschody słońca można było zobaczyć na Babiej Górze. Królowa Beskidów była łaskawa i zgotowała prawdziwą ucztę dla Witka (6 XI) oraz Asi (15 XI). Najwcześniej z nas jednak wstali Adam i Witek, by świt 10 listopada powitać w Tatrach i pokonać tego dnia całą Orlą Perć. Wrażenia musiały być niezapomniane, bo 5 dni później Witek znów zawitał na najbardziej honornym szlaku tatrzańskim z dwójką znajomych. Tym razem był „tylko” na Kozim Wierchu i Granatach, podziwiając, jak popołudniowe światło słoneczne muska szczyty Wysokiej i Lodowego.

Wschód słońca na Rysiance. Fot. Jacek Dindorf

O świcie 15 listopada Jacek, Wojtek, Bartek i Radek zameldowali się na Rysiance. Wojtek przywędrował tutaj drugi dzień z rzędu! Panowie zachwycali się słońcem, wschodzącym zza Trzech Kopców, a potem przez Halę Lipowską zeszli nieznakowanymi ścieżkami do Żabnicy, podziwiając krajobraz Beskidu Żywieckiego i Śląskiego. Obejrzeli także pobliską budowlę forteczną „Wyrwidąb” z września 1939 r.

Warto w każdym czasie budować formę psychofizyczną. W stresującej rzeczywistości, góry i wysiłek z nimi związany to znakomita forma terapii dla zestresowanych. W górach odetchniemy pełną piersią i to bez maseczek.

M.D.