Niskie chmury zawisły nad ziemią. W pełni rozkwitłe wierzbowe bazie okryły się śnieżną kołderką. 30 lat temu o tej samej porze też nie było ładnej pogody.
-Chyba byłam na tej wycieczce – rzuciła nieśmiało Ania ze świadomością, że od tamtej pory minęło sporo lat. Rozmawiamy o Cześku Klimczyku, założycielu oświęcimskiego Oddziału PTT, przypominamy sobie różne górskie przygody z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wiele się zmieniło od tamtej pory…
Pamięć o pierwszej, górskiej włóczędze pod egidą PTT Oświęcim przywiodła 2.04.2022 r. naszą dziesięcioosobową grupę do Nieledwi. Na początku kwietnia 1992 r. miejscowość ta stanowiła bazę wypadową oświęcimskiej gromadki turystycznych zapaleńców. Po trzydziestu latach postanowiliśmy pójść tropem owej gromadki. Niemal całą trasę wycieczki brniemy w dziewiczym puchu, który pokrył świeżą kilkunastocentymetrową warstwą beskidzkie połacie okolic Rajczy i Milówki.
Z Nieledwi zaczynamy wędrówkę bez szlaku, podchodząc zachodnim stokiem Zabawy, najpierw przez łąki i zagajniki, a potem stromo przez las. Nie spieszymy się, bo muszą nas dogonić kierowcy rozwożący nasze samochody. Na szczycie Zabawy, przy delikatnych pląsach pobrzmiewa przyśpiewka w naszym wykonaniu „W murowanej piwnicy tańcowali zbójnicy”. Nie bez powodu. To miejsce w dawnych czasach było świadkiem zabaw okolicznych zbójników. Po śniegowych igraszkach schodzimy na spowitą mgłą polanę pod szczytem. Czego my tu nie widzimy? – zastanawiamy się, pochłaniając przysmaki przyniesione w plecaku.
Od Zabawy wkraczamy na Zbójnicką Ścieżkę Trzech Harnasi, wytyczoną staraniem lokalnego Stowarzyszenia Sólkiczora.pl, a biegnącą od Rajczy do Trójstyku na Śląsku Cieszyńskim. Nie szukamy na niej jednak zbójnickich skarbów zakopanych w beskidzkich lasach, albowiem wokół otaczają nas skarby natury: otulone śnieżno – lodowym płaszczem świerki, ubrane w lodowe igiełki konary drzew i puszysty śnieg pod nogami.
Trawersujemy stoki Małej Zabawy, przystajemy na chwilę we mgle, zatrzymani przez zbójnika Ondraszka, o którym opowiada tablica informacyjna, a następnie schodzimy poniżej chmur do Sól-Kiczory. W dolinie ścieżka prowadzi nas najpierw wzdłuż torów, a następnie zaczyna wspinać się w stronę Rachowca. Zanim ruszymy pod górę, uzupełniamy kalorie.
W zimowym lesie udaje nam się dostrzec stadko jeleniowatych z młodymi. Czas biegnie wśród rozmów, czasami w poszukiwaniu właściwej drogi, skrytej pod śniegiem. Docieramy do platformy widokowej na Rachowcu. Rozległa panorama ginie we mgle. Wszędzie biało, po prostu Biała Góra. Tu już widać ślady innych turystów. Wydeptanym szlakiem schodzimy na Mały Rachowiec wspominając, jak doskonaliliśmy tutaj swoje umiejętności narciarskie.
Na Małym Rachowcu – długi przystanek. W karczmie „Swojskie klimaty” już czeka ogień buzujący w kominku i naszych dwoje towarzyszy, którzy podeszli na Rachowiec ścieżką dydaktyczną przez rezerwat Butorza. Przy jadle i napitku płyną opowieści o Polskim Towarzystwie Tatrzańskim, góralskie przyśpiewki i wreszcie pełna tęsknoty pieśń o zielonej Ukrainie „Hej sokoły”.
Po ponad godzinnym odpoczynku, początkowo w nieco już trudniejszych warunkach atmosferycznych schodzimy nieznakowaną ścieżką do Kiczory Gajówki, domykając 30 – letnią pętlę czasu od pierwszej wycieczki PTT Oświęcim. Ze względu na pogodę pozostał niedosyt rozległych pejzaży, więc pewnie za jakiś czas jeszcze tu wrócimy.
Małgorzata Dindorf