Minęły już ponad 2 miesiące odkąd pandemia ogarnęła i zatrzymała w pół-biegu cały świat. Niestety, dotknęło to także pasjonatów z oświęcimskiego Koła PTT, którzy podobnie jak całe społeczeństwo musieli zrewidować swoje plany tak zawodowe jak i hobbystyczne. Na szczęście jednak wraz z poprawą sytuacji epidemicznej i znoszeniu ograniczeń pojawiła się szansa, aby ruszyć z odwiedzinami w ukochane góry. Wybór tym razem padł na Tatry Zachodnie i trasę określaną nieoficjalnie jako „Szlak wokół doliny Chochołowskiej”.
Sama pora wyjazdu z Oświęcimia ustalona na 2:00 w nocy zwiastowała wyzwanie, jakie stanęło przed nielicznymi śmiałkami, którzy w osobach Witka, Adama, Karola oraz piszącego powyższe słowa – br. Wojciecha, wzięli udział w owej wyprawie. Sama podróż minęła szybko i już o 4.30 w akompaniamencie budzącej się przyrody, ruszyliśmy dziarsko na szlak, sprawnie połykając kolejne kilometry wzdłuż doliny Chochołowskiej, po czym wspinając się na Iwaniacką Przełęcz poczuliśmy przedsmak czekającego wysiłku przy zdobywaniu Ornaku. I rzeczywiście było ciężko, ale wspaniały obraz zboczy owej góry, czerwieniących się dzięki magicznej roślinie o nazwie sit skucina oraz dookolnych panoram, roztaczających się z owego miejsca, był niczym wiadro lodowatej wody na zmordowane stopy piechura . Okazało się jednak, że to był niejako przedsmak przed kolejnym punktem programu, albowiem przed nami widniał w całej swej okazałości Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m), stanowiący najwyższy punkt podczas wyprawy. Najpierw jednak, piszący te słowa musiał zmusić swój buntujący się organizm do kolejnego wysiłku. Szczęśliwie, dłuższy postój na Siwym Zworniku spędzony wraz z towarzyszami (mej) niedoli, czyli Karolem, Adamem i Witkiem na konsumowaniu, łapaniu oddechu oraz podziwianiu piękna przyrody, dostarczył niezbędny zastrzyk energii i mogliśmy rozpocząć szczytowy atak. Łatwo nie było, ale w końcu spotkaliśmy się wszyscy na szczycie, gdzie po ustąpieniu ciemnych mroczków sprzed mych oczu, mogłem w pełni delektować się cudownościami roztaczającymi się ze „starorobociańskiego”.
Niestety, także w tym punkcie nasz zespół musiał się rozdzielić, gdyż Adam, Witek i Karol ruszyli na podbój Jarząbczego Wierchu (2137 m n.p.m), Wołowca (2064 m n.p.m), Rakonia (1879 m n.p.m) i Grzesia (1653 m np.m) tak, aby finalnie domknąć wspominany wcześniej „Szlak wokół doliny Chochołowskiej”. Niestety, piszącemu te słowa, kondycja nie pozwoliła towarzyszyć chłopakom w tej części wędrówki i zadowolić się musiałem krótszą trasą prowadzącą przez Kończysty Wierch (2002 m n.p.m) aż do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Tam też nastąpiło spotkanie z nadciągającymi niedługo potem twardzielami i stamtąd też ruszyliśmy do parkingu na Siwej Polanie, gdzie około 17:00 oficjalnie zakończyliśmy nasz pobyt w polskich Tatrach.
br. Wojciech Zięcina sdb