Góry i doliny po nowemu

 [...]Góry - miejsce mistyczne, przepojone tajemnicą odkrywaną na nowo na każdym zakręcie. Miejsce odpoczynku ciała i ducha.
To tu, w górach płuca zniszczone wyziewami cywilizacji otrzymują potężną dawkę świeżego, ożywczego powietrza.
To tu, w górach - oczy znużone szarością murów miejskich delektują się bezkresno-ścią górskiego pejzażu.
To tu, w górach uszy zmęczone hałasem miasta odpoczywają w ciszy przerywanej z rzadka krzykiem ptaków czy szumem liści.
To tu, w górach człowiek sterany, zagoniony i zestresowany odzyskuje siły do dalszego życia.
To tu, w górach jesteś w świecie wolnym od zmartwień, gdzie upływający czas wyznacza jedynie słońce wędrujące po niebie [...].


Wkroczyliśmy w XXI wiek. To już trzecie tysiąclecie. Dlatego w świecie gór już prawie wszystko zostało poznane. Tylko nieliczne egzotyczne miejsca są tu i ówdzie jeszcze białą plamą w szeroko rozumianej "turystyce". Na początku ubiegłego stulecia poznawanie krain górskich było motorem by iść w te góry - piękne i niezdobyte, tę urodę przekazywać innym, którzy byli być może słabi by narażać się na trudy i niewygody, bo jak wiemy wtedy świat gór był trudno przystępny dla przeciętnego człowieka.
Teraz to już nie jest ta dawna turystyka. Dziś to wielki turystyczny biznes. A wiadomo - biznes nie zna litości. Prawa ekonomii są twarde. Wszystko po to, żeby jedni zarobili na drugich. Stąd się biorą dość wygórowane opłaty trekkingowe i horrendalne ceny w Himalajach za wejścia alpinistyczne. I choć dla wielu z nas świat się otworzył i choć "dusza chciałaby do raju" - nie każdy jest w stanie wybrać się na taką górską, egzotyczną wyprawę w dalekie kraje. A i problemów z tym jest coraz więcej. Najgorzej stoi ochrona środowiska, bo duża liczba ludzi wiąże się z dużą liczbą pozostawianych śmieci i odpadków. Wygląda na to, że źle się stało, iż z biegiem lat człowiek zbyt szeroko udostępnił góry dla ogółu.
Spora część dzisiejszych bywalców górskich krain to po prostu ludzie zamożni. To, czego sami nie dokonają - wykonują za nich biura turystyczne. Noszą im ciężkie plecaki, organizują noclegi, podstawiają pod nos różne regionalne smakołyki, wożą jeepami, kolejkami górskimi, a wszystko to przy czołobitnych ukłonach, bo za każdym dniem wpływa do kasy pokaźna suma dolarów. Wielu z uczestników trekkingów ma o górach dość nikłe pojęcie, ale - stać ich. Stać ich na to wszystko i tym stwierdzeniem zamyka się cały pogląd na współczesną, światową  turystykę - w tym wysokogórską.



Pieniądze i jeszcze raz pieniądze. No cóż - większości z nas - tym nieco biedniejszym zostają rodzime góry, do których też (jakby się zdawało) nie jest aż tak blisko. Jeszcze pamiętamy dawne górskie wyrypy, które we wspomnieniach zostają przecież do końca życia. Ale i tu są zmiany. Choć góry takie jak dawniej - cała ta turystyczna otoczka trochę jakby odmienna. Ludzie wprawdzie ci sami, tylko w nowych czasach. Ciężko dziś wyrwać się z domowych pieleszy, zostawić cały ten domowo-miejski kram i przez chwilę zapomnieć o kłopotach i uciążliwościach wielkiego miasta. My krakowianie i tak mamy szczęście, że do Tatr mamy zaledwie 100 km, a po drodze? Beskidy, Gorce, Pieniny. Nic tylko wybierać!
Kiedyś wystarczyło iść na dworzec, wsiąść do pociągu, czy też autobusu i już pędziło się w najbliższe góry. Taki stan rzeczy był jeszcze kilkanaście lat temu. Czasy były inne. Choć biedne i ogólnie w szarym kolorze, to właśnie wyjazd w góry dostarczał powiewu wolności. Średnie pokolenie chyba nie tęskni za tym okresem, gdy na półkach była tylko herbata i ocet, a wszystko trzeba było zdobywać korzystając z układów, lub przy braku ich - stać w kilkugodzinnych (jeśli nie kilkudniowych) kolejkach. Ale pamięta też, że wówczas można było łatwiej i częściej zdobyć się na wyjazd w góry. Pewna (choć mała) stabilność bytu pozwalała urwać się nawet na kilkudniową górską wyprawę i to nie tylko w weekend. Każdy powrót "do nędzy żywota" traktowano jako przerwę w tych górskich wojaży. Wracając do domu już człowiek snuł plany co do kolejnego wyjazdu. A i szef w pracy był przychylny - chętniej udzielał urlopu, bo chyba zdawał sobie sprawę, że człowiek syty wrażeń - lepiej pracuje.
Dziś w tym aspekcie wiele się zmieniło. Rynek pracy jaki jest każdy widzi. Dziś się pracuje o wiele wydajniej, ale też o wiele za długo. Niewielu ma ów klasyczny, 8-godzinny dzień pracy i wolną sobotę. Większość z nas do domu wraca późnym popołudniem, lub nawet wieczorem, przemęczona natłokiem służbowych zadań. Każdy pilnuje etatu, bo wie i zdaje sobie sprawę, że w każdej chwili może go dotknąć redukcja zatrudnienia. Strach utraty pracy jest większy. Założenie własnej firmy też jest pełne trwogi. Małe, rodzinne przedsiębiorstwa by jakoś przeżyć i zabezpieczyć byt też pracują "na okrągło".


Dlatego góry święcą pustkami. I to nie tylko na obszarze rezerwatów. Pustki w schroniskach w okresach od poniedziałku do piątku. Spora część osób zarządzających schroniskiem to zapaleńcy, kochający górskie krainy, integrujący się z miejscem, któremu służą. Tylko coraz trudniej z tego wyżyć. To jest dla nich też miejsce pracy i źródło dochodów.
Coraz rzadziej spotkać można dziś wędrowca, który przemieszcza się od schroniska do schroniska, noszącego ze sobą cały ten biwakowy majdan, czyli wszystko co potrzebne w górach. Jeszcze nie tak dawno mówiło się, że w góry bierze się; albo pękaty plecak, albo pękaty portfel. Pękaty plecak świadczył, że idziemy w dzikie ostępy, gdzie cywilizacji i człowieka nie uświadczysz, gdzie zdany jesteś wyłącznie na samego siebie. Sam sobie sterem i okrętem.
Pękaty plecak świadczył też, że ten kto go dźwiga idzie zmagać się z górską przygodą "sam na sam". Tu niebo jest dachem, a bezdroża same wiodą.
Dzięki takim ludziom ukazywały potem się drukiem niesamowite górskie wspomnienia. Pachniały deszczem, który wtedy padał, zadymką i powalającą z nóg wichurą, pachniały wiatrem i spiekotą, pachniały górską, sięgającą nieba łąką, która kładła się pod stopami. Te jakże piękne wspomnienia zapełniały potem półki niejednej domowej biblioteczki górskiej. Z nich to młodzi uczyli się gór naśladując mistrza, który w słowa wspomnień wplótł swe serce i tą wielką miłość do gór.


Tatry - nasze najpiękniejsze góry świecą pustkami poza sezonem, mimo iż w okresie wakacji pękają w szwach. Nawet we wrześniu liczba sprzedanych biletów przy bramce na Polanie Palenica oscyluje w około liczby 3000 osób. Tylko jak donoszą sondaże spora większość z nich to ludzie, którzy w tych miejscach są jedynie pierwszy, lub co najwyżej drugi raz w życiu.
Większość z nas zadaje sobie pytanie; Kiedy wreszcie będziemy mogli swobodnie dysponować swym czasem? Czy to będzie tak, że dopiero człowiek na emeryturze będzie zupełnie wolny i niezależny? Tylko czy wtedy poradzi sobie w górach, bo choć duchem  młody - ciało jego może nie podołać na górskiej ścieżce. Ale bądźmy dobrej myśli. Góry były, są i będą. Mimo zakazów i utrudnień dnia codziennego świątynia górska zawsze będzie dla nas stała otworem.
 

                                                                                    Andrzej Słota


 spis treści

 strona tytułowa