„Tak niedługo miało przyjść
Potem długo miało być
Wymarzone wyczekane wyśpiewane…”
Na wyprawę do Chęcin szykowaliśmy się od przynajmniej 2 miesięcy. Minął czas namawiania (dzięki, Edytko i Asiu), rozdzielania miejsc w samochodach. Wreszcie nadszedł czas zbiórki i w godzinie wczesnopopołudniowej do naszych drzwi zapukały Gosia i Edytka i pora było ruszać!
Jazda szła z początku ślamazarnie (z uwagi na piątkowy ruch) ale po ponad 2 godzinach znaleźliśmy się na ul. Białego Zagłębia w naszych wyczekanych Chęcinach. Grażynka jak zawsze pełna werwy przydzieliła nam miejsca w pokojach, ciesząc się z naszej obecności.
Wieczorem miało się odbyć muzykowanie i przyznam, że późno ale z ulgą powitałem przyjazd Michała z gitarą. Nie zawiedli też Asia Skrzypasia (z instrumentem) i Andrzej z Katowic z rodzajem kompaktowej harmonii dodającej „śpiewankom” niezwykłego kolorytu. Jak to już nieraz przeżywaliśmy, Michał z Asią i Andrzejem porwali nas do śpiewu. Ograniczeniem była jedynie cisza nocna, która nastała około 24. A przecież moment kulminacyjny wyjazdu był dopiero przed nami!
Zastanawiam się, co nim było? Odbyliśmy w sobotę w wietrznym opadzie deszczu ze śniegiem trasę do Jaskini Piekło, kopalni kruszywa i na górę Miedzianka a jedyne co nam umknęło to zwiedzanie muzeum górnictwa w Miedziance (miejscowości). Jak to zwykle bywa, dopiero coś nieprzewidzianego stało się zaczynem żartów, dobrego humoru zmęczonej marszem braci i satysfakcji z przebytej trasy.
Potem poszliśmy na obiadokolację do restauracji „Pod Zamkiem” a ci, którzy jeszcze nie odbyli tury „Chęciny nocą” z przewodnikiem mieli okazję to zrobić po posiłku. Tzw. wieczorek taneczny przy muzyce mechanicznej rozpoczął się uroczystą przemową Grażyny Jedlikowskiej i (w asyście Zbigniewa Jaskierni z Zarządu Głównego i Jana Nogasia z Bielska-Białej) wręczeniem legitymacji i świeżo zdobytych odznak turystycznych GOT PTT.
Nasza oddziałowa grupka po kilku dyskotekowych przebojach przeniosła się do pokoju i tam muzykowaliśmy do nocy, ciesząc się opowieściami, żartami i talentem improwizacyjnym Michała i Asi. Przypomniały nam się czasy szkolne i dawne spotkania jeszcze z Basią Morawską-Nowak. Cieszyłem się w duchu, że Jej dziedzictwo ma kontynuatorów.
Następnego dnia czekało nas pyszne śniadanie i zwiedzanie fantastycznego zamku w Chęcinach – wizytówki miejscowości. Pani Przewodnik wyczerpująco i ciekawie opowiedziała nam o historii tego miejsca, o wozach z kosztownościami królowej Bony uchodzącej do słonecznego Bari, o systemach grzewczych i wodociągowych zamku. Pomimo dużej odległości od Tatr przy dobrej pogodzie bywają one widoczne z zamku. Miejsce ożyło, my wspięliśmy się jeszcze na najniższą basztę i poszliśmy dalej, do siedziby starosty Branickiego zlokalizowanej w pałacu o ponad 3 km dalej.
W muzeum zostaliśmy serdecznie powitani w iście sarmackim języku. Pan Przewodnik w replice używanego dawno stroju starosty (kontusza) oprowadził nas po salach pałacu, który – podobnie jak zamek chęciński – wydaje się rozkwitać i zaprasza w swoje progi coraz liczniejszych gości. W opowieść Przewodnika wplecione zostały fakty z życia króla Jana III Sobieskiego, w tym także fragmenty jego korespondencji z ukochaną Marysieńką.
Dowiedzieliśmy się również o gwiazdozbiorze Tarcza Sobieskiego (nazwanego tak przez astronoma Jana Heweliusza a dziś określanego krótko po łacinie Scutum). Można też było obejrzeć wystawę karykatur na 550-lecie urodzin Mikołaja Kopernika i niezwykłej urody repliki obrazów zagranicznych mistrzów w wykonaniu miejscowych uczniów. Po zwiedzaniu wnętrz Dyrektor muzeum przez ogród ozdobny zaprowadził nas do przechylonego łuku-bramy królewskiej ufundowanej na cześć zwycięstwa Jana III Sobieskiego w bitwie pod Wiedniem. Posłuchaliśmy o planowanej technice i kosztach jej „wyprostowania” i na tym zakończyło się zwiedzanie pałacu. Niektórzy z nas zostali na kawie w przypałacowej restauracji.
Powrót leśnym duktem domknął nasze okrążenie zamku w Chęcinach. Spakowani, pożegnani z Grażynką poszliśmy jeszcze do karczmy na Niżnym Rynku na smaczny obiad a potem – w drogę! Ta przebiegła sprawniej niż w przeciwną stronę i po 18 zameldowaliśmy się w Krakowie.
Do zobaczenia na szlaku!
Doktorek