W dniach 31 maja do 2 czerwca 2019 r. odbyło się 27 spotkanie taterników-seniorów w schronisku nad Morskim Okiem w Tatrach. Było zdecydowanie mniej uczestników, choć na zdjęciu to tak źle jeszcze nie wygląda. Zabrakło tym razem kierowniczki schroniska Marysi Łapińskiej, która w trybie pilnym musiała się poddać operacji przepukliny. Zastępowali ją dzielnie córka Patrycja i syn Jakub.
Było pogodnie, mniej lub więcej pochmurnie. Jak zawsze odbywaliśmy wycieczki – himalaistki Anka i Krysia – wyruszyły na Szpiglasową Przełęcz, Wojtek Kapturkiewicz dwukrotnie zjechał spod Wrót Chałubińskiego fotografowany przez Adasia Trzaskę, inni okrążali wokół jezioro narzekając na wezbrane wody napotykane po drodze. Pozostali spędzili miło czas na zapleczu schroniska przy stoliku dyskusyjnym.
Problem był także z załatwieniem księdza; ks. Gardyna w tym roku nie mógł być z nami, księża z Wiktorówek odmówili. W końcu Poldek Rajwa przyjechał z księdzem aż z Porto Rico, który pracuje tam na misjach i przyjechał na urlop do Ojczyzny. Ks. Stanisław Szczepanik dzięki papieżowi Janowi Pawłowi II jest już poza krajem od 40 lat. Wcześniej wspinał się w KW Gliwice. Msza św. zaczęła się o 18.00 na werandzie, jeszcze przy nadmiarze turystów, którzy się kręcili cały czas i słychać było trzaskanie drzwiami od werandy. Tym razem modliliśmy się za 16 osób, które opuściły ten ziemski padół od poprzedniego naszego spotkania. Ksiądz zaraz po Mszy św. odjechał, a Poldek został z nami na kolacji i zjechał potem z Ireną Rubinowską do Zakopanego.
Do wspólnej obiadokolacji zasiadło nas 53 osoby, tyle w każdym razie wydano posiłków. Wino znalazło się tylko na niektórych stołach przyniesione przez niektórych uczestników. Jak zwykle zabrałam głos z trudem słyszalna przez dalej siedzących biesiadników. Przypomniałam ponownie bardziej znane osoby, które bywały tu z nami, nawet jeszcze rok temu. Zabrakło Jadzi Siemińskiej-Słupskiej, najstarszej wśród nas bywalczyni spotkań, blisko 97-letniej. Zabrakło o wiele młodszego Andrzeja Popowicza, którego wykończył nowotwór, oraz 92-letniego Andrzeja Mandy, który przez szereg lat z rzędu bywał na naszych spotkaniach z żoną zwaną przez niego Kićkiem. Teraz przyjechała ona do Krakowa z jego urną, bo życzył sobie spocząć na wieki w rodzinnym mieście. Zabrakło też Bogny Skoczylasowej, jest za to za budynkiem „Gazdówki” oparta o głaz tabliczka: „Zbyszek – Bogna”.
Powitałam specjalnie Jolę Jarecką, siostrę Romana Śledziewskiego, która przyleciała do Polski znad kanadyjskiego Pacyfiku, aby wziąć udział w naszym spotkaniu. Z „zagraniczników” był jeszcze Edward Ostapowski-Westerlund z Wiednia, powiedział, że jest w Polsce Henryk Bednarek, także częsty uczestnik naszych spotkań, ale nie nawiązał z nami jeszcze kontaktu. Na podziw zasługuje Jerzy Łabęcki, biorący udział w naszym spotkaniu na wózku inwalidzkim, z uciętą nogą.
Jako najstarszego kolegę ogłosiłam tym razem Jurka Walę, urodzonego w styczniu 1930 roku. Mogliby to być np. Kazio Opyrchał z Bielska-Białej lub Adam Lenczowski, gdyby na spotkaniu byli.
Mówiłam także o kolejnym wydarzeniu związanym z środowiskiem taternickim. 27 maja br. minęła 30 rocznica tragedii na przełęczy Lho-la pod Mt. Everestem. Lawina zasypała pięciu naszych himalaistów: Eugeniusza Chrobaka, Mirosława Dąsala, Mirosława Gardzielewskiego, Andrzeja Zygmunta Heinricha, i Wacława Otrębę. Pozostał jedynie Andrzej Marciniak, którego po 5-ciu dniach odnalazł i sprowadził Artur Hajzer. W związku z tą rocznicą w niedzielę 9 czerwca o godz. 11.00 zostanie odsłonięta na Symbolicznym Citroenie pod Osterwą pamiątkowa tablica.
Tym razem w imieniu kierownictwa powitała nas Patrycja, córka Marysi. Po tej obiadokolacji część osób gawędziła przy stołach, natomiast duża grupa na werandzie rozpoczęła tradycyjne śpiewy pod kierunkiem Krysi Dolebskiej, którą z Warszawy przywiózł Wojtek Brański. Całe szczęście, bo brak było naszych tradycyjnych zapiewajłów – Zbyszka Skoczylasa, Staszka Biela czy Staszka Kozieła. Impreza skończyła się już o 23.00.
Nazajutrz, dzień pogodny, do schroniska już przed 9.00 dobiegli biegacze pokonujący trasę z Palenicy do Morskiego Oka (najszybszy ponoć w 40 minut). Tradycyjne zdjęcie tegorocznej grupy w załączeniu.
Ok. 9.30 pojawił się pan Wojtek, aby w 2 turach zwieźć nas na Palenicę i do Zakopanego. Zjechałam w pierwszej turze wraz z Jurkiem Walą; czekaliśmy na zjazd drugiej grupy godzinę obserwując jak zapełniają się bryczki na Włosienicę – po 50 zł od osoby. Do Krakowa wracałam autem Wojtka Kapturkiewicza z Jurkiem Walą, Adamem Trzaską i Hanią Ciońćkową prze Jaworzynę, Białkę Tatrzańską i Nowy Targ. Największy korek dopadł nas na ul. Starowolskiej, którą chcieliśmy się przerzucić na ul. Królowej Jadwigi, musieliśmy się wycofać z tego wariantu.
W 27. spotkaniu taterników-seniorów w schronisku nad Morskim Okiem wzięło udział czterech członków Oddziału PTT w Bielsku-Białej:
Andrzej Bara, Bogdan Frączek, Andrzej Georg i Jan Stachowicz oraz dwoje członków Oddziału PTT w Krakowie: Marian Bała i Barbara Morawska-Nowak.
Barbara Morawska-Nowak