Z kajecika mojej Mamy

Adam Asnyk , fot. Wikipedia.

Chciałbym przytoczyć tutaj tekst o którego wartości literackiej i aktualności przekonują się kolejne pokolenia. Adam Asnyk napisał go w roku 1877, więc w niełatwych czasach zaborów, kiedy samo pisanie po polsku wymagało determinacji i odwagi.

Sam Autor był powstańcem styczniowym, doktorem filozofii i pozostawał aktywny społecznie i politycznie. Zasiadał w Rządzie Narodowym (1863/4) i trzeźwo oceniał sytuację Polski i jej mieszkańców. Założył (w 1891 r.) też Towarzystwo Szkoły Ludowej, do którego 2 pokolenia później przystąpił też mój Wujek, Ferdynand. Osiadł – po wielu przeprowadzkach – przy ul. Łobzowskiej w Krakowie. Należał też (jako jeden z pierwszych członków) do Towarzystwa Tatrzańskiego i wiele podróżował po Europie. Zmarł w 1897 roku. Pochowano Go w krypcie zasłużonych na Skałce.

Tablica w Krakowie upamiętniająca miejsce zamieszkania Poety, wmurowana w 1938 roku. Źródło – Wikipedia.

Wydaje się, że nasze położenie geopolityczne i czasy są wyjątkowe. Tymczasem, dylematy światopoglądowe są takie same teraz, jak były 150 lat temu. Zmienia się oblicze świata, ale człowiek i jego natura pozostają identyczne od zarania dziejów. Dość wspomnieć ucisk i wojny (które i dziś nam zagrażają) ale i konieczność „pracy organicznej” tak, aby zanieść młodszym od nas jakieś pozytywne przesłanie.

Pisząc o dylematach, mam też na myśli okres buntu Poety wobec Stwórcy, przypominający „Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest” Jana Kochanowskiego po utracie 3-letniej córeczki, Helenki. W przypadku Asnyka zaczynem buntu było przegrane kolejne powstanie, postrzegane przez Niego jako klęska narodowa. W końcu, po latach, znalazł ukojenie w nauce Chrystusa a jego wiersze „złagodniały”. Jednak pozostał przeciwnikiem „romantyzmu politycznego”. I chyba na tej kanwie, już grubo po Powstaniu, powstał wiersz „Daremne żale”.

Daremne żale – próżny trud,

Bezsilne złorzeczenia!

Przeżytych kształtów żaden cud

Nie wróci do istnienia.

Świat wam nie odda, idąc wstecz,

Znikomych mar szeregu –

Nie zdoła ogień ani miecz

Powstrzymać myśli w biegu.

Trzeba z żywymi naprzód iść,

Po życie sięgać nowe…

A nie w uwiędłych laurów liść

Z uporem stroić głowę.

Wy nie cofniecie życia fal!

Nic skargi nie pomogą –

Bezsilne gniewy, próżny żal!

Świat pójdzie swoją drogą.

Obyśmy i my mogli zawsze śmiało czytać polskie strofy a nie powielać słabe wzorce z zagranicy. Ale też warto pamiętać, że każdą niemal „klęskę narodową” poprzedzał okres waśni, kłótni o to, „kto jest największy” i potępieńczych swarów, prowadzących kraj niechybnie ku zgubie. Obyśmy – tak, jak autorzy Konstytucji 3 Maja – nie obudzili się zbyt późno, gdy Polska znowu będzie pod butem jakiegoś najeźdźcy z tej czy innej strony. Bo jak nikt, umiemy się spierać a zgoda przychodzi po upływie chwili, w której można było jeszcze coś uratować.

Do zobaczenia na szlaku!

Doktorek