Chciałbym przytoczyć tutaj tekst o którego wartości literackiej i aktualności przekonują się kolejne pokolenia. Adam Asnyk napisał go w roku 1877, więc w niełatwych czasach zaborów, kiedy samo pisanie po polsku wymagało determinacji i odwagi.
Sam Autor był powstańcem styczniowym, doktorem filozofii i pozostawał aktywny społecznie i politycznie. Zasiadał w Rządzie Narodowym (1863/4) i trzeźwo oceniał sytuację Polski i jej mieszkańców. Założył (w 1891 r.) też Towarzystwo Szkoły Ludowej, do którego 2 pokolenia później przystąpił też mój Wujek, Ferdynand. Osiadł – po wielu przeprowadzkach – przy ul. Łobzowskiej w Krakowie. Należał też (jako jeden z pierwszych członków) do Towarzystwa Tatrzańskiego i wiele podróżował po Europie. Zmarł w 1897 roku. Pochowano Go w krypcie zasłużonych na Skałce.
Wydaje się, że nasze położenie geopolityczne i czasy są wyjątkowe. Tymczasem, dylematy światopoglądowe są takie same teraz, jak były 150 lat temu. Zmienia się oblicze świata, ale człowiek i jego natura pozostają identyczne od zarania dziejów. Dość wspomnieć ucisk i wojny (które i dziś nam zagrażają) ale i konieczność „pracy organicznej” tak, aby zanieść młodszym od nas jakieś pozytywne przesłanie.
Pisząc o dylematach, mam też na myśli okres buntu Poety wobec Stwórcy, przypominający „Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest” Jana Kochanowskiego po utracie 3-letniej córeczki, Helenki. W przypadku Asnyka zaczynem buntu było przegrane kolejne powstanie, postrzegane przez Niego jako klęska narodowa. W końcu, po latach, znalazł ukojenie w nauce Chrystusa a jego wiersze „złagodniały”. Jednak pozostał przeciwnikiem „romantyzmu politycznego”. I chyba na tej kanwie, już grubo po Powstaniu, powstał wiersz „Daremne żale”.
Daremne żale – próżny trud,
Bezsilne złorzeczenia!
Przeżytych kształtów żaden cud
Nie wróci do istnienia.
Świat wam nie odda, idąc wstecz,
Znikomych mar szeregu –
Nie zdoła ogień ani miecz
Powstrzymać myśli w biegu.
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe…
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę.
Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą –
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą.
Obyśmy i my mogli zawsze śmiało czytać polskie strofy a nie powielać słabe wzorce z zagranicy. Ale też warto pamiętać, że każdą niemal „klęskę narodową” poprzedzał okres waśni, kłótni o to, „kto jest największy” i potępieńczych swarów, prowadzących kraj niechybnie ku zgubie. Obyśmy – tak, jak autorzy Konstytucji 3 Maja – nie obudzili się zbyt późno, gdy Polska znowu będzie pod butem jakiegoś najeźdźcy z tej czy innej strony. Bo jak nikt, umiemy się spierać a zgoda przychodzi po upływie chwili, w której można było jeszcze coś uratować.
Do zobaczenia na szlaku!
Doktorek