W niedzielny poranek zastanawiałem się, kto jeszcze – pomimo przeszło dziesięciostopniowego mrozu – zdecyduje się wyjść na dłużej z domu. Pogoda nastrajała raczej do leniuchowania w łóżku i pójścia rano do kościoła niż do dłuższych tur.
Gdy wyjechałem za rogatki Krakowa, warunki na szosie były dosyć trudne, drogowcy pomału rozwiązywali problem zaśnieżenia Zakopianki ale boczne uliczki pozostawały nieutrzymane. Zadzwoniłem do Michała, a ten stwierdził że mamy jeszcze sporo czasu.
Z Myślenic ruszyliśmy o 7:50. Dojechaliśmy na miejsce zbiórki pod sklepem w Porębie ale nie było tam kompletnie nikogo. Niezrażeni tym, zdecydowaliśmy wyruszyć na przełęcz Suchą szlakiem trawersującym stoki Kamiennika.
Po kilkudziesięciu minutach wędrówki osiągnęliśmy przełęcz i tam Michał zarządził postój. Usiedliśmy na moment na odśnieżonych ławach ale zimno atakowało. Pomimo kilku sztuk bielizny mróz wychłodził wszystkie elementy z którymi się stykaliśmy – postanowiliśmy zatem po kilkunastu minutach „popasu” ruszyć w górę, ku Łysinie.
Upłynęła kolejna godzina marszu i osiągnęliśmy grzbiet Lubomira i Łysiny. Tam poczekaliśmy az miły pan z obsługi obserwatorium na Lubomirze wpuści nas do środka i uruchomi prezentację – a także pokaże słońce przez lunetkę Coronado (piękne protuberancje na całym obwodzie tarczy!).
Następnie ruszyliśmy ku Kudłaczom i około 13:30 dotarliśmy i tam. W schronisku nie było wielu osób ale kiełbaska na gorąco smakowała znakomicie. Popodziwialiśmy wystrój schroniska i wspaniałe widoki (choć Tatr nie było widać) aby następnie skierować się z powrotem ku Porębie.
Na zejściu przyroda wynagrodziła nam trudy wycieczki przepięknymi widokami szadzi na drzewach, krzakach i przewodach elektrycznych co dopełniło naszej estetycznej satysfakcji z wypadu. Do Myślenic dotarliśmy dokładnie o zachodzie słońca.
Reasumując – co prawda byliśmy tylko we trójkę, ale na kolejne wycieczki oddziałowe (np. na Leskowiec w lutym) już zapraszamy, licząc że te wspaniałe wrażenia staną się udziałem większej liczby uczestników. Do zobaczenia na szlaku!
Doktorek