Gdzie spędzają walentynki zakochani w górach? Nietrudno odgadnąć. Kiedy wędrowaliśmy przez Beskid Mały w dniu zakochanych, góry odwzajemniały nasze uczucia po wielokroć.
Przy kilkustopniowym mrozie wyruszyliśmy z Międzybrodzia Żywieckiego, aby zauroczyć się miejscami nam bliskimi geograficznie, a niekoniecznie dobrze znanymi. Podążyliśmy najpierw żółtym szlakiem. Preludium do naszej wędrówki stał się widok stoku na Żarze z szusującymi po nim narciarzami, obsypane śniegiem drzewa i błękit przebijający się przez chmury. Od Lasu Czarnociego kierowaliśmy się już znakami niebieskimi. Ten mało uczęszczany szlak w dużej mierze jest zalesiony, i to właśnie drzewa kreowały niezwykły spektakl natury, kontrastując swoją bielą z błękitem nieba. Zrobiło się pięknie, a potem jeszcze piękniej. Gdzie nie spojrzeć wokół przecudowna zima! Do tego sypki śnieg, łatwo ustępujący pod naporem nóg. Poczuliśmy się jak szczęśliwie zakochani, chociaż świat przez nas widziany nie był różowy, lecz biało – błękitny. Przez chwilę zatrzymała nas Polana Kowalówka, kusząca, żeby rozłożyć się na niej w promieniach słońca, z widokiem na Rogacz i Czupel – najwyższy szczyt w Beskidzie Małym oraz pobieloną taflę Jeziora Żywieckiego. Niektórzy postanowili odszukać znajdujący się w pobliżu grób żołnierza z 1883 roku.
Przez niewybitne wzniesienie zwane Kościelcem dotarliśmy do położonej najwyżej na naszej trasie Jaworzyny (864 m n.p.m.), całkowicie zalesionej i wyraźnie chłodniejszej. Dalej droga prowadziła nas na Przełęcz Cisową, a następnie wzdłuż rezerwatu Szeroka. Aż chciałoby się poszukać tam starych okazów buków i jodeł!
W nieustannym zachwycie, przystając na chwilę, gdy zza drzew wyłoniła się Babia Góra, Pilsko i Romanka dotarliśmy na Przełęcz Przysłop Cisowy, do szlaku czerwonego. Stamtąd w drodze na Przełęcz Isepnicką spoglądaliśmy na wschód w kierunku Jawornicy i Kocierza, aby zaś lepiej obejrzeć otoczenie od zachodu zeszliśmy ze szlaku na wierzchołek Cisowej Grapy Północnej, gdzie mogliśmy zobaczyć zbiornik elektrowni na Żarze, pasmo Hrobaczej Łąki, a w dali maszt na Skrzycznem. Pokonując strome zejście z Cisowej Grapy sunęliśmy zakosami jak narciarze, rozbijając dziewiczy, śnieżny puch.
Szlak zielony z Przełęczy Isepnickiej do Międzybrodzia oznaczał już tylko powrót w doliny, ale z poczuciem dobrze przeżytego dnia. Dla mnie wizyta w tym miejscu jest zawsze podróżą sentymentalną. Tutaj odwiedzałam swoich dziadków, mieszkających na skraju wsi na zboczu opadającym z Żaru i Kiczery, dla których bieżącą wodą była ta, która płynęła w potoku wpadającym do Isepnicy. Tutaj są moje pierwotne góry, nasączone smakiem beztroskiego dzieciństwa. Zawsze chętnie do nich wracam.
M.D.