Mioduszyna, Makowska Góra, Chełm – Koło PTT Oświęcim w Beskidzie Makowskim – 16 marca 2025

Nasza grupa na Makowskiej Górze
fot. Jacek Dindorf

W góry, nawet te najniższe znów powróciła zima, przecież mamy dopiero połowę marca (w Tatrach trzeci stopień zagrożenia lawinowego). W Zembrzycach powitał nas 1 stopień na plusie. W 9-osobowym składzie ruszamy nieznakowanymi ścieżkami w stronę Mioduszyny. Na dole – przedwiośnie całą parą – błoto okrutne. Dość szybko nabieramy wysokości, las robi się dwukolorowy, czarno-biały.

Na Mioduszynie znajdujemy wiatę i komfortowe miejsce biwakowe dla 1 osoby (ostrożnie, jesteśmy w lesie). Tu wkraczamy na niebieski szlak i odtąd prawie cały czas podążamy już za różnokolorowymi znakami. Wyjątek stanowi osiedle Makowska Góra, gdzie znów opuszczamy znakowany trakt i w zimowej scenerii wędrujemy na najwyższy punkt naszej trasy, który wedle tabliczki na szczycie znajduje się na wysokości 648 m n.p.m.

Wędrówka po Beskidzie Makowskim, nawet dla samotnego turysty jest wędrówką wśród ludzi. Paradoksalnie nie znajdziemy tu jednak wielu wędrowców, ale sporo wytworów ludzkiego działania: wysoko położone domostwa i przysiółki oraz liczne kapliczki i miejsca pamięci. Beskid Makowski to kraina, w której wiara w Boga przeplata się z pamięcią o ofiarach II wojny światowej.

Tablica pamięci ofiar pacyfikacji osiedla Za Górą
fot. Jacek Dindorf

Na naszej 26- kilometrowej trasie spotykamy dużo przydrożnych kapliczek oraz figur, przypominających sylwetki świętych. W czasie naszej wędrówki mocno pobrzmiewa także echo wojny. Najpierw na Zagórzu w rejonie Makowa Podhalańskiego napotykamy tablicę, upamiętniającą 43 ofiary niemieckiej pacyfikacji osiedla Za Górą (w tym całe rodziny). Natomiast w Budzowie obok cmentarza parafialnego stajemy zdumieni na widok rosyjskiego pocisku rakietowego oraz polskiego pojazdu opancerzonego i innych militariów, zgromadzonych w prywatnych zbiorach. Nieco później zaś, w paśmie Chełma (603 m n.p.m.) zatrzymujemy się przy cmentarzu z drewnianymi krzyżami oraz tablicą, upamiętniającą partyzantów Armii Krajowej.

Na zakończenie naszej „marcówki” maszerujemy skrajem wsi Marcówka, a potem schodzimy do Zembrzyc.

8 godzin pięknej i urozmaiconej wędrówki. Zimowy krajobraz, urokliwe wioski Beskidu Makowskiego, fizyczne zmęczenie i radość z bycia razem. Warto było tego wszystkiego doświadczyć, a dla mnie osobiście stanowiło inspirację do sięgnięcia w głąb historii i kultury tych terenów.

Małgorzata Dindorf